niedziela, 15 września 2013

Vuelta a Espana 2013 - podsumowanie

Cóż to były za 3 tygodnie. Niespodzianki, heroizm, walka na całego, wielkie zwycięstwa i świetna atmosfera. Tak, to właśnie Vuelta 2013. Vuelta, podczas której urodziło się kilka nowych gwiazd światowego peletonu. Powróciło też kilka starszych nazwisk, ale za to z wielkim przytupem. Poza tym, po raz kolejny, na nic się zdało oglądanie na dwóch głównych faworytów wyścigu, czyli Alejandro Valverde i Joaquina "Purito" Rodrigueza. Wszyscy chyba zapomnieli, że obaj mieli w nogach bardzo dobrze przejechane Tour de France. Cóż, nikt jednak nie spodziewał się takich rozstrzygnięć, jakich jesteśmy świadkami. O co więc chodzi?


Mówiąc Vuelta 2013 myślisz Chris Horner. 42 lata i życiowa forma. Cóż, wyszło ciekawie. Nie zmienia to faktu, że Amerykanin konkretnie pozamiatał i pokazał jak wygrywać wielkie toury. Walka, ataki, chęć ścigania. To tylko kilka z jego hiszpańskich cech. Nie ważni byli rywale. Robił co chciał. Pięknie robił. Kwintesencją jego fantastycznej jazdy było legendarne Angliru, gdzie dał wypsztykać się Nibalemu, aby potem poprawić i pokazać, kto rządzi w tym wyścigu. Brawo dziadek, jesteś wielki.





Oprócz Hornera, wygranymi wyścigu dookoła Hiszpanii byli zawodnicy znacznie młodsi. Prawie każdy etap oscylował w największy sukces w karierze jednego z zawodników. Począwszy od Koniga, przez Stybara, Elissonde i przede wszystkim dwóch, jak na moje, największych wygranych tego wyścigu - Michaela Matthewsa i Warrena Barguila. O ile tego pierwszego obserwowałem już od dłuższego czasu, o tyle ten drugi, poza Tour de l'Avenir nie pokazywał nic specjalnego. Tymczasem teraz jego talent absolutnie wybuchł. Zrobił coś, co dla wielu wciąż jest tylko marzeniem. Wygrał 2 etapy w wielkim stylu, po profesorsku. Z tej mąki będzie chleb. Wcale nie jakiś tam słaby, a prosto z wiejskiego pieca. Serio. Obczajajcie go wszędzie, gdzie się pojawi. Wejście w wielkie kolarstwo w czysto mistrzowskim stylu.




Nieco inaczej sytuacja się miała z wyżej wymienionym Matthewsem. Od 2 lat był on okrzyknięty wielkim talentem australijskiego kolarstwa. Dotąd jednak nie miał on żadnych znaczących zwycięstw [poza etapem w Tour Down Under]. Teraz nadszedł czas, w którym jego talent zaczyna eksplodować. Nie ważne czy finisz jest zupełnie płaski, czy lekko trudniejszy, czy wcześniej było parę górek. Matthews potrafi to przetrzymać i wykonać skuteczny finisz. Jest on kolejnym z młodych geniuszy, który już niedługo może zawojować kolarski świat. 




Ostatnimi zwycięzcami Vuelty są... jej organizatorzy. Zdecydowanie. Idealnie dopracowana trasa, świetny dobór trudności do momentu wyścigu. Najlepszym pomysłem było zaplanowanie Angliru na ostatnim górskim etapie. Dzięki temu, w ostatnią sobotę mieliśmy do czynienia z naprawdę legendarnymi wydarzeniami, które na długo pozostaną w naszej pamięci. Oby tak dalej :]

Szkoda, że tegoroczna Vuelta już dobiegła końca. Z drugiej strony, jest też tego plus. Już za tydzień mistrzostwa świata we Florencji. Czekamy z niecierpliwością, mimo, że sezon 2013 pomału dobiega końca. Czuję jednak, że na koniec będziemy mieli kupę prawdziwych, kolarskich emocji. Stay turned.