poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Dlaczego żużel umiera

W ubiegłą sobotę miało miejsce GP Europy w Bydgoszczy. Jak każdy piknikowy kibic speedwaya postanowiłem włączyć swój odbiornik i obejrzeć dokonania 16 jeźdźców. Niestety, już od początku moje oczy ujrzały ogromną biedę... Na dożynkach w Wypizdowie górnym zobaczyłem więcej osób niż na trybunach podczas walki o mistrzostwo świata. Tragedia...

Biednie, oj biednie. Wszyscy dookoła krzyczą, że to ze względu na drogie bilety, brak Golloba w GP, spór One Sport z BSI. Jak dla mnie jednak, SGP po prostu traci swój smaczek, a powodem tego jest wszechobecny popęd za kasą.

Odkąd One Sport przejęło organizację IME, cały żużlowy świat przewrócił się do góry nogami. Powód? Szastanie zielonymi na prawo i lewo. Co prawda, BSI również popisało się kilkoma głupimi zagrywkami, jednak całe zamieszanie, które rozpoczęło się w 2013 roku jest powodem działań polskiej organizacji. Nikt bowiem nie potrafi zrozumieć, że mistrzostwa Europy to niższa ranga zawodów niż mistrzostwa świata. Cóż jednak z tego, kiedy każdy wie o tym, że światem rządzi pieniądz. Właśnie w taki sposób, SGP straciło 2 zawodników. Zwyczajnie poszli oni tam, gdzie są większe zarobki rezygnując z walki o MŚ. Mowa oczywiście o Gollobie i Sayfutdinovie, których nie dane nam jest oglądać w kolejnych rundach Grand Prix. 


Zaaferowane rzekomą potrzebą reform BSI wprowadziło od 2014 roku kompletnie bezsensowne nowości. Nie licząc zmiany doskonałego soundtracku, największym błędem jest wprowadzenie numerowej dowolności. Żużel to nie motocross, tutaj zawsze utrzymywało się pewne tradycje. Niestety, ze względu na finansowy atak ze strony SEC, włodarze BSI postanowili zaniechać przyznawania numerów zawodnikom. Już teraz tęsknie za czasami, kiedy GP było czymś więcej niż turniejem, a numer przyznany przez organizatora był największą świętością i szpanem...

wtorek, 22 kwietnia 2014

Czasem się zaskoczysz

Dzisiaj coś trochę innego, mimo, że święta obfitowały w ciekawe wydarzenia. Wcześniej jednak postanowiłem opisać coś, co dało mi sporo do myślenia. Odwiedziny najbliższego mi człowieka zdecydowanie poprawiły mi humor, jednak nie to jest gwoździem programu. Doszło bowiem do mnie, że hermetyczne grono "tęczowych kucyków" mogłoby się powiększyć. Dlaczego? Wszystko ze względu na osobę, którą nie tak dawno poznałem. Sam lubię go nazywać Piter.

Wspólnych fot nie wrzucę celowo, Ci, którzy mają to zrozumieć na 2 sposoby i tak to zrobią. O co jednak chodzi w znaczeniu głównym? Już tłumaczę. Nie raz wspominałem o tym, że ekipa przyjaciół jest zawsze stała i kompletna. Łączy nas wszystko, od charakterów, przez zainteresowania, do wspólnego toku rozumowania. Nie spodziewałem się, że kiedyś przyjdzie mi spotkać kogoś równie pokręconego. Nie spodziewałem się, że gdzieś tam daleko od nas mieszka ktoś, kto ma równie podobną korbę w bani, jednocześnie podobnie przeżywając wszystko w swoim życiu. Nie spodziewałem się, że ktoś taki uściśnie mi dłoń tak późno, kiedy wszyscy już myślimy o studiach. Jednak, stało się.

Nie piszę tego tekstu całkiem bez powodu. W ostatnich dniach szczególnie poczułem, ze jest to człowiek, którego rozumiem, oraz który rozumie mnie. O tym, dlaczego to odkryłem, wolę jednak nie mówić, wiecie, prywatność i takie tam. Bądź co bądź bardzo mnie to zbudowało. Nie ważne gdzie jesteś, zawsze możesz spotkać kogoś, kto wykaże się równie porytym czerepem, jednocześnie dając Ci jakąś motywację do życia. Choć Ci wieczni są niezastąpieni, to jednak taka pomoc innych zawsze będzie przydatna. Nie ma co się zamykać, trzeba wierzyć!

niedziela, 20 kwietnia 2014

Wesołego jajka!

Mokrego jajka, smacznego dyngusa i takie tam. Marne regułki i internetowe wierszyki, które każdy wysyła kilkudziesięciu osobom, z którymi nie rozmawia na co dzień. Wy jednak, czytając moje marne wypociny, nawiązujecie ze mną pewien kontakt. Czego zatem mogę wam życzyć w święto Zmartwychwstania Pańskiego? Mocnej łapy, wytopionej nogi i tego, o czym marzy wielu z nas, czyli wygranej Kwiato w Amstel Gold Race! 





środa, 16 kwietnia 2014

Za co kocham speedway

Czasem sam się nad tym zastanawiam. Wielu też zadaje mi tego typu pytania, a ja nie jestem w stanie momentalnie odpowiedzieć. Wszystko siedzi gdzieś głęboko, tam, gdzie mieści się całe prawdziwe życie człowieka. Nie bez powodu Freud i Jung badali ludzką psychikę. Z resztą, sam niejednokrotnie spotkałem się z tym, że behawioryzm absolutnie nie oddaje tego, co każdy człowiek skrywa. Nie o tym jednak chcę dzisiaj pisać. Żużel. Dla mnie, to coś więcej niż sport.


Nie jest to dyscyplina olimpijska, choć już w 2017 roku zagości na World Games we Wrocławiu. Nie jest także przesadnie popularna na całym świecie. No dobra, Polska jest najbardziej nią zajarana. Nie zmienia to faktu, że jest przepiękna. Unoszący się nad stadionem zapach, warkot motocykli, nawierzchnia w nosie, wszystko to tworzy coś nieprawdopodobnego. Coś, co w telewizji odczuwa się miliard razy gorzej. To nie tylko moje zdanie. Niejednokrotnie słyszałem podobne opinię od osób, które po raz pierwszy zabrałem ze sobą na mecz.


Wchodzisz na stadion, widzisz kilka tysięcy innych głów... prawie pełne trybuny na meczu najniższej klasy rozgrywkowej. Wszędzie unosi się zapach giętej i lekko nadpalonego sprzęgła. Przemierzasz całą koronę estadio. W końcu siadasz tam gdzie zawsze. Masz świetny widok na tor. Czekasz na mecz. Emocje rosną, w parkingu grzeją sprzęt. Trener nerwowo chodzi po murawie, toromistrz dokonuje ostatnich poprawek nawierzchni. Stało się, poszli. Emocje nie dają Ci oddychać przez kolejne 1,5 godziny. W końcu wszystko się kończy, a Ty wiesz, że spędziłeś ostatnie 90 minut najlepiej jak mogłeś.


W międzyczasie zobaczyłeś walkę na łokcie w pierwszym łuku, mijanki na trasie, gryzienie toru przez każdego zawodnika, dla którego, od jego własnych kości ważniejsza jest punktowa zdobycz. Wszystko dzieje się bardzo szybko. Niektórzy potrafią wyprzedzać nawet tam, gdzie Ty nie zmieściłbyś się rowerem. Wszystko to złączone w jedno tworzy niesamowite widowisko, przy którym kopanie szmacianki to zabawa dla przedszkolaków. Wszystko na granicy szaleńczego ryzyka. W końcu motocykle żużlowe nie posiadają hamulców...


Niestety, również w żużel wpisane są wypadki, które kończą się różnie. Zdecydowana większość kończy się w najgorszym wypadku lekkimi złamaniami, jednak zdarzają się też i gorsze. Na szczęście jest ich tyle, ile w f1, czy nawet kolarstwie. W tym jednak zawarta jest najważniejsza tajemnica. Kocham żużel za to, że tych kilkuset szaleńców jest świadome tego, że igra z kalectwem, a i tak to robi. Robi to dla piękna tego sportu.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Żużlowy sezon uważam za otwarty!

Stało się! Pierwsza kolejka sezonu żużlowego 2014 jest już za nami. W kilku meczach wszystko poszło zgodnie z planem, jednak nie obyło się bez niespodzianek. Pierwsze spotkania dały nam pewien obraz tego, czego możemy się spodziewać w najbliższych kilku miesiącach, które wielu z nas spędzi na stadionach w całej Polsce. Jak więc wyglądało otwarcie we wszystkich trzech polskich ligach?

EKSTRALIGA
Oj działo się, działo! Prawdę mówiąc, tylko jeden mecz zakończył się zgodnie z moimi oczekiwaniami. Mowa o zwycięstwie leszczyńskich byków nad częstochowskimi lwami. Pozostałe 3 spotkań, to mniejsze, lub większe niespodzianki. Nic jednak nie pobije zaskoczenia wszystkich kibiców, którzy po 15 biegu meczu w Gdańsku, przez kilka ładnych minut siedzieli z otwartymi ustami.

Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk - Unibax Toruń 46:44
Kto by się spodziewał takiego rozwoju wypadków? Outsider spotkał się z murowanym faworytem do wejścia do fazy play-off. Toruński dream team miał zgnieść gdańszczan, którzy dodatkowo startowali bez bardzo ważnego punktu, jakim niewątpliwie jest Fredrik Lindgren. Mimo wszystko gospodarze wykazali się niezwykłą walecznością, która doprowadziła ich do zwycięstwa z wyżej notowanym rywalem. Ojcami sukcesu Wybrzeża byli przede wszystkim Leon Madsen, Krystian Pieszczek, oraz niedoceniany przez włodarzy innych ekstraligowych klubów Artur Mroczka. W drużynie gości niewątpliwie zawiedli liderzy, w postaci Tomasza Golloba, Adriana Miedzińskiego i Chrisa Holdera. Dodatkowej dramaturgii dodaje to, że w ostatnich 3 biegach gospodarze nie tylko wyszli na prowadzenie, ale także odrobili 8 punktów straty. Jak widać, po raz kolejny maksyma "nazwiska nie jeżdżą" się sprawdziła.

Unibax Toruń - 44
1. Emil Sajfutdinow - 7+1 (3,2*,2,w)
2. Wiktor Kułakow - 5+1 (2*,3,0,-,-)
3. Chris Holder - 7+1 (0,2*,2,1,2)
4. Adrian Miedziński - 6+1 (1,3,1*,1,0)
5. Tomasz Gollob - 4 (3,0,1,d,-)
6. Paweł Przedpełski - 6+1 (1*,1,3,1)
7. Oskar Fajfer - 9 (2,1,3,3,0)

Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk - 46
9. Artur Mroczka - 10+2 (1,2*,1,3,2*,1)
10. Marcel Szymko - 0 (0,-,0,-,-)
11. Renat Gafurow - 7+1 (2*,d,0,2,3)
12. Leon Madsen - 12 (3,1,2,3,3)
13. Thomas H. Jonasson - 2 (0,d,-,2)
14. Dominik Kossakowski - 2 (0,1,1)
15. Krystian Pieszczek - 13+1 (3,2,3,3,u,2*)

Fogo Unia Leszno - KantorOnline Włókniarz Częstochowa 52:38
Jedyny mecz bez niespodzianek. Osłabieni brakiem kontuzjowanego Grigorija Łaguty goście, już przed meczem skazywani byli na porażkę. Co więcej, niespodziewanie w miejsce Michaela Jepsena Jensena wskoczył Rune Holta. Jednocześnie gospodarze, po niezbyt udanym ubiegłym sezonie i ściągnięciu Nickiego Pedersena, byli rządni krwi rywala. Kibice, którzy niedzielnego wieczoru przybyli na stadion im. Alfreda Smoczyka na pewno nie rozchodzili się do domów w złych humorach. Nie chodzi tu tylko o sam wynik, ale również ilość walki, jaką mogli zobaczyć podczas całego spotkania. Momentami robiło się ostro (walka Kildemand - Pawlicki, czy "rajdy" Mirosława Jabłońskiego), jednak o to chodzi w speedwayu. Wśród gospodarzy najlepsi okazali się Ci, na których stawiano. Duet Pedersen - Bjerre rozłożył rywali na łopatki. Wśród gości najlepiej wypadł Grzegorz Walasek, jednak bardzo dobre wrażenie pozostawili po sobie także wspomniany już debiutant, Peter Kildemand, oraz młodzieżowiec częstochowskiego klubu, Artur Czaja.



KantorOnline Włókniarz Częstochowa - 38
1. Peter Kildemand - 9+1 (1,t,2*,3,1,2,0)
2. Grigorij Łaguta - ZZ
3. Rune Holta - 8+1 (2,1,3,d,1,1*)
4. Mirosław Jabłoński - 0 (0,w,w,-,-,-)
5. Grzegorz Walasek - 12 (1,3,2,3,0,2,1)
6. Artur Czaja - 6+2 (2*,1,0,2,0,1*)
7. Rafał Malczewski - 3 (3,0,-)

Fogo Unia Leszno - 52
9. Nicki Pedersen - 12+2 (2*,3,2,3,2*)
10. Grzegorz Zengota - 5 (3,1,1,0,-)
11. Kenneth Bjerre - 14 (3,2,3,3,3)
12. Mikkel Michelsen - 2 (1,0,1,0)
13. Przemysław Pawlicki - 9+2 (2*,2*,0,2,3)
14. Tobiasz Musielak - 5+1 (0,3,2*,0)
15. Piotr Pawlicki - 5 (1,3,1)


Betard Sparta Wrocław - Stal Gorzów 40:50
Takiego rozstrzygnięcia mało kto się spodziewał. Co prawda Gorzowianie to jeden z pretendentów do medali, jednak drużyna wrocławska, w szczególności u siebie, jest również ciężkim przeciwnikiem. Po powrocie do Wrocławia Macieja Janowskiego, żużel w stolicy Dolnego Śląska zaczął się odradzać, a pierwszy mecz sezonu może okazać się tylko małym wypadkiem czy pracy. Niestety, dobrze dysponowany Magic i Tomasz Jędrzejak to zbyt mało. Kibiców na stadionie olimpijskim zawiódł przede wszystkim mistrz świata Tai Woffinden, jednak także Troy Batchelor i Patryk Dolny pokazywali przed sezonem, że stać ich na więcej. Wśród gości, głównym motorem napędowym drużyny stała się para Kasprzak-Świderski, która zdobyła 20 punktów. Dodatkowo swoje 10 oczek dorzucił Matej Zagar, co w połączeniu z dobrą jazdą reszty drużyny zaowocowało w stosunkowo wysokie zwycięstwo.

Stal Gorzów - 50
1. Matej Zagar - 10+1 (2,1,3,3,1*)
2. Linus Sundstroem - 5+3 (1*,0,2*,2*,-)
3. Krzysztof Kasprzak - 10+1 (3,w,2*,3,2)
4. Piotr Świderski - 10+1 (2*,2,3,d,3)
5. Niels Kristian Iversen - 7 (2,3,1,1)
6. Adrian Cyfer - 1 (0,0,1)
7. Bartosz Zmarzlik - 7 (3,1,3,0)

Betard Sparta Wrocław - 40
9. Tai Woffinden - 8 (3,2,0,0,3,0)
10. Troy Batchelor - 2+1 (0,1*,1,-,-)
11. Tomasz Jędrzejak - 9+1 (1,3,2,2,1*)
12. Jurica Pavlic - 4+2 (0,2*,0,2*)
13. Maciej Janowski - 13 (3,3,1,1,2,3)
14. Patryk Malitowski - 3 (2,1,0)
15. Patryk Dolny - 1+1 (1*,u,0)


SPAR Falubaz Zielona Góra - Grupa Azoty Unia Tarnów 43:47
Klasyk o niespodziewanym rozstrzygnięciu na otwarcie sezonu żużlowego, kwintesencja czarnego sportu. Już na początku napompowany balonik o nazwie "Falubaz" został przebity. Tarnowskie jaskółki udawały się do stolicy piosenki rosyjskiej z nieco zasępionymi obliczami, ze względu na niedoleczoną kontuzję Janusza Kołodzieja, oraz brak Mateusza Borowicza. Nie stanęło jednak im to na przeszkodzie, aby już w pierwszym spotkaniu zwyciężyć, nie będąc faworytem. Stało się to, w szczególności dzięki fantastycznej postawie Martina Vaculika, oraz ogromnemu hartowi ducha Janusza Kołodzieja, który mimo ogromnego bólu był w stanie zdobyć wiele cennych oczek. Ze strony zielonogórzan, nie zawiedli tylko Jarosław Hampel, oraz Aleksandr Loktajew. Ten drugi miał być tylko wyborem "lepszego zła" w walce o skład z Andreasem Jonssonem, jednak teraz, stanie się on zapewne pewnym punktem składu myszki Miki. Zdecydowanie poniżej oczekiwań pojechali Patryk Dudek i Piotr Protasiewicz, których można uznać za ojców porażki gospodarzy.


Grupa Azoty Unia Tarnów - 47
1. Greg Hancock - 8+1 (1*,3,1,3,0)
2. Janusz Kołodziej - 9+1 (2,2*,2,3,-)
3. Artiom Łaguta - 9 (3,2,2,w,2)
4. Krzysztof Buczkowski - 4+3 (0,1*,1*,2*)
5. Martin Vaculik - 13 (3,2,3,3,2)
6. Kacper Gomólski - 4 (3,0,1,0)
7. Ernest Koza - 0 (0,0,0)

SPAR Falubaz Zielona Góra - 43
9. Patryk Dudek - 5 (3,1,0,1,-)
10. Aleksandr Łoktajew - 9 (0,3,3,1,1,1)
11. Piotr Protasiewicz - 6 (2,0,2,2)
12. Krzysztof Jabłoński - 3+2 (1*,1,1*,0,-)
13. Jarosław Hampel - 16 (2,3,3,2,3,3)
14. Adam Strzelec - 1+1 (1*,0,w)
15. Kamil Adamczewski - 3+1 (2,1*,u)


NICE PLŻ
Niedziela na torach pierwszoligowych to przede wszystkim porażki faworyzowanego GKMu Grudziądz, oraz pewnej swego Polonii Bydgoszcz. Dodatkowo, dość niespodziewanie, na swoim torze, tylko punkt zdobyli Łotysze z Daugavpils, a rzeszowska Stal łatwo poradziła sobie z łódzkim Orłem.

GKM Grudziądz - Carbon Start Gniezno 43:46
Gnieźnieński Start, mimo bardzo wielu problemów przed sezonem, ciągłą destabilizacją finansów i niezadowolenia fanów, postanowił sprawić małego psikusa na inaugurację rozgrywek. Los chciał, że przyszło mu się zmierzyć z faworytem do awansu, GKMem Grudziądz. Niespodziewanie, goście przez cały mecz kontrolowali sytuację, dając do zrozumienia rywalom, że są mocniejsi niż się wydaje. O ile doskonała postawa Bjarne Pedersena nie była wielkim zaskoczeniem, o tyle 10 oczek Damiana Adamczaka jak najbardziej. Dorzucając do tego solidną jazdę Vadima Tarasenki i pozostałych zawodników Startu, wychodzi nam 46 punktów, które wystarczyło do zwycięstwa. Ze strony GKMu swoje zrobił, niestety, tylko Andrej Karpov. Stosunkowo dobrze pojechał także Norbert Kościuch, jednak postawa Sebastiana Ułamka była farfoclem kolejki. Czyżby po raz kolejny zespół z Grudziądza musiał będzie poczekać na awans do najwyższej klasy rozgrywkowej?


Carbon Start Gniezno - 47
1. Jonas Davidsson - 6 (1,3,0,2,0)
2. Damian Adamczak - 10+1 (d,2*,3,3,2)
3. Adrian Gomólski - 4 (3,1,0,w)
4. Wadim Tarasienko - 9+1 (0,3,1,2*,3)
5. Bjarne Pedersen - 11 (3,2,2,3,1)
6. Adrian Gała - 4+1 (3,w,1*)
7. Patryk Beśko - 2+1 (2*,0,d)

GKM Grudziądz - 43
9. Daniel Jeleniewski - 7+1 (2*,d,3,0,2)
10. Andriej Karpow - 13+1 (3,3,2*,2,3)
11. Norbert Kościuch - 8+1 (1*,1,3,3,w)
12. Ales Dryml - 4 (2,0,1,1)
13. Sebastian Ułamek - 6+3 (1*,2,1*,1,1*)
14. Mike Trzensiok - 1 (1,0,0)
15. Marcin Nowak - 4 (t,2,2)


Lokomotiv Daugavpils - KMŻ Lublin 45:45
Mało kto spodziewał się, że lubelska drużyna sprawi tak duże problemy Łotyszom, którzy jak zawsze chcą być bardzo mocni na własnym stadionie. Co więcej, gospodarze nie byli osłabieni, co tylko potęguje zaskoczenie polskich kibiców. Wśród gości, na słowa pochwały, przede wszystkim zasłużył Davey Watt, który razem z Andriejem Kudriaszowem poprowadził koziołki ku tak ważnemu, meczowemu punktowi. Dodatkowo, warto zauważyć, że drużyna z Lublina zupełnie nie mogła liczyć na choć minimalną zdobycz punktową juniorów. Jeśli chodzi o gospodarzy, jak zawsze na dobrym poziomie pojechali Andriej Lebiediew oraz Joonas Kylmaekorpi, natomiast poniżej oczekiwań zaprezentował się Maksim Bogdanow, którego punktów zabrakło w szczególności.


KMŻ Lublin - 45
1. Cameron Woodward - 7+1 (2*,1,1,3,0)
2. Andriej Kudriaszow - 10+1 (3,0,3,2*,2)
3. Davey Watt - 13 (3,2,2,3,3)
4. Dawid Lampart - 4+1 (0,1*,-,3)
5. Robert Miśkowiak - 10+2 (1,3,1*,3,2*)
6. Arkadiusz Madej - 0 (t,0,0)
7. Dawid Matura (gość) - 1 (1,0,0)

Lokomotiv Daugavpils - 45
9. Maksim Bogdanow - 6 (1,2,d,w,3)
10. Wiaczesław Gieruckis - 1+1 (0,1*,-,-)
11. Joonas Kylmaekorpi - 10+1 (1*,3,2,2,2)
12. Rory Schlein - 7+2 (2,2*,1*,1,1)
13. Kjastas Puodżuks - 8+2 (2*,3,2,d,1*)
14. Jewgienij Kostygow - 3+2 (2*,0,1*)
15. Andrzej Lebiediew - 10 (3,3,w,3,1)


PGE Marma Rzeszów - Orzeł Łódź 55:35
Chyba nikogo nie zdziwił mocny początek drużyny Marty Półtorak. Niesieni chęcią szybkiego powrotu do elity zawodnicy z Rzeszowa, bardzo gładko rozprawili się z rycerzami łódzkiego Orła. Doskonała postawa pary Kuciapa - Larsen jest najlepszym przykładem lekkości z jaką żurawie poruszały się po rzeszowskim owalu. Dodatkowo, na bardzo dobrym poziomie pojechała cała reszta drużyny, co zaowocowało wysoką sumą punktów. Ze strony gości, na wysokim poziomie pojechała wyłącznie dwójka Lindbaeck - Doyle. Zawiódł przede wszystkim Magnus Zetterstroem, po którym widać już upływ lat, a co za tym idzie, spadek umiejętności prowadzenia motocykla żużlowego. Więcej można było spodziewać się też po Tomaszu Chrzanowskim i Mariuszu Puszakowskim, jednak nie był to tak wielki zawód, jak w przypadku doświadczonego szweda.

PGE Marma Rzeszów- 55
9. Paweł Miesiąc - 5+1 (2*,w/su,2,1)
10. Nicolai Klindt - 6 (3,2,0,t,1)
11. Maciej Kuciapa - 11+1 (2*,2,1,3,3)
12. Kenni Larsen - 12+1 (3,1*,3,3,2)
13. Peter Ljung - 9+1 (1,2*,3,3,0)
14. Łukasz Sówka - 7 (3,3,0,1)
15. Marco Gaschka - 5+1 (2*,3,0)

Orzeł Łódź - 35
1. Tomasz Chrzanowski - 6 (0,0,2,2,2)
2. Jason Doyle - 10+1 (1,3,1*,2,3)
3. Mariusz Puszakowski - 5+1 (0,1,3,1*,0)
4. Magnus Zetterstroem - 2 (1,0,1,0)
5. Antonio Lindbaeck - 10 (2,3,2,2,1)
6. Patryk Karczmarz - 1 (1,0,u/-)
7. Mikołaj Drożdżowski - 1 (0,-,1,0,0)


ŻKS ROW Rybnik - Polonia Bydgoszcz 46:44
Mecz w Rybniku to kolejna z niespodzianek pierwszej z żużlowych niedziel roku 2014. Skazywani na porażkę gospodarze poradzili sobie z drugim z głównych faworytów do awansu, bydgoskimi gryfami. Rybniczanie, oprócz spodziewanej dobrej jazdy Michała Szczepaniaka, o dziwo nie opierali się na Lewisie Bridgerze czy Chrisie Harrisie, a na Australijczyku Dakocie Northcie oraz... Kacprze Worynie. W szczególności postawa młodzieżowca gospodarzy była pewną niespodzianką, jednak zapowiada ona możliwy wybuch talentu Woryny. Wśród gości, zdecydowanie zawiódł ten, który miał być liderem. Hans Andersen, bo o nim mowa, skończył mecz z zerowym dorobkiem, co jest jego niezwykłą porażką. Walkę natomiast nawiązywał młodszy z braci Szczepaniaków, Robert Kościecha, oraz objawienie początku sezonu, Patrick Hougaard. Kilka oczek dorzucił także Szymon Woźniak, jednak było to zbyt mało, na bardzo dobrze dysponowanych Rybniczan.


Polonia Bydgoszcz - 44
1. Hans Andersen - 0 (0,0,-,0,-)
2. Robert Kościecha - 9+1 (1,3,3,2*,0)
3. Mateusz Szczepaniak - 11 (0,2,3,3,3)
4. Dennis Andersson - 5 (3,0,1,1)
5. Patrick Hougaard - 10+1 (3,1,2*,3,0,1)
6. Szymon Woźniak - 7 (3,0,3,1)
7. Bartosz Bietracki - 2 (1,0,1,)

ŻKS ROW Rybnik - 46
9. Michał Szczepaniak - 13+1 (3,3,2,3,2*)
10. Dawid Stachyra - 5+2 (2*,2*,d,1,-)
11. Chris Harris - 4+2 (2,1*,0,1*,0)
12. Dakota North - 10+2 (1*,2,2,2*,3)
13. Lewis Bridger - 4 (2,1,1,0)
14. Kacper Woryna - 9 (2,3,2,2)
15. Marcin Bubel - 1+1 (0,1*,0,)


PLŻ 2
O dziwo, nie licząc spotkania w Pile, w II lidze wszystko zgodnie z planem. Co prawda, nikt nie spodziewał się aż takich różnic, jednak z czasem wszystko powinno się odpowiednio wykrystalizować.

Polonia Piła - Speedway Wanda Instal Kraków 50:39
Wynik niedzielnego spotkania przy Bydgoskiej jest dla mnie szczególnie przyjemny. Od lat, w różnoraki sposób spędzam czas na stadionie w centrum miasta, czy to pomagając, czy zdzierając gardło podczas meczu. Ku uciesze mojej i moich znajomych, znów widać wśród naszych zawodników kolektyw. Wszystko zaczyna wyglądać naprawdę dobrze, a wynik pojedynku z krakowską Wandą nie jest przypadkiem. Bardzo dobra forma Biełousowa, Monberga i Śwista, w połączeniu z waleczną jazdą Dyma i Pulczyńskiego, oraz coraz szybszej juniorce napawa optymizmem. Dodatkowo, po drugiej stronie pola bitwy stanęli naprawdę solidni jeźdźcy, wśród których najbardziej wyróżnili się Rafał Trojanowski oraz Magnus Karlsson, jednak było to zbyt mało. Mecz był również świetnym widowiskiem dla osób trzecich, gdyż można było obejrzeć bardzo dużo walki na trasie, której częścią była także walka na łokcie do samej kreski. Piękne zawody.


Speedway Wanda Instal Kraków - 39
1. Nikolaj Busk Jakobsen - 0 (0,0,w,-)
2. Magnus Karlsson - 9 (3,2,3,d,0,1)
3. Karol Baran - 9+1 (0,2,1,3,1*,2)
4. Daniel Pytel - 4+1 (3,1*,d,-,-)
5. Rafał Trojanowski - 10 (2,2,0,3,0,3)
6. Daniel Kaczmarek (gość) - 4 (0,0,2,2)
7. Paweł Parys - 3 (3,0,-)

Victoria Piła - 50
9. Witalij Biełousow - 11+2 (1*,3,3,1*,3)
10. Piotr Dym - 8+1 (2,1,2*,2,1)
11. Jesper Monberg - 10+1 (1*,3,3,3,0)
12. Kamil Pulczyński - 6 (2,1,1,2)
13. Piotr Świst - 11 (3,3,2,1,2)
14. Arkadiusz Pawlak - 1+1 (1*,0,0)
15. Oskar Ajtner-Gollob (gość) - 3 (2,1,w)


MDM Komputery ŻKS Ostrovia Ostrów Wlkp. - Kolejarz Rawag Rawicz 58:32
Absolutnie bez niespodzianki. Naszpikowana gwiazdami, jak na drugoligowe warunki, Ostrovia, łatwo poradziła sobie z rawickimi niedźwiadkami, które w tym sezonie mogą zupełnie nie pokazać zębów. Ich najsilniejszym punktem okazuje się być Eduard Krcmar, który jako jedyny nawiązał walkę z gospodarzami. Zawiedli Ryan Fisher i Eric Andersson, którzy również mają tworzyć trzon drużyny z Rawicza. Wśród gospodarzy, wszyscy pojechali stosunkowo dobrze, a jedyne zastrzeżenia można skierować do Kamila Brzozowskiego i Davida Ruuda, którzy zdobyli "zaledwie" kolejno 6 i 5 oczek.


Kolejarz Rawag Rawicz - 32
1. Ryan Fisher - 2 (0,1,d,1)
2. Marcel Kajzer - 7 (1,0,2,3,1,w)
3. Łukasz Bojarski - 0 (0,0,-)
4. Eduard Krcmar - 14 (2,2,2,3,3,2)
5. Eric Andersson - 4 (1,1,-,-,2)
6. Sebastian Niedźwiedź - 1+1 (1*,t,0)
7. Łukasz Kaczmarek (gość) - 4+1 (2,0,1*,1,0,0)

MDM Komputery ŻKS Ostrovia Ostrów - 58
9. Peter Karlsson - 13+1 (3,2*,3,2,3)
10. David Ruud - 5+1 (2*,3,0,0)
11. Kamil Brzozowski - 6+1 (1,3,0,2*)
12. Ronnie Jamroży - 11+2 (3,2*,2,1*,3)
13. Timo Lahti - 12 (3,3,3,2,1)
14. Filip Marach - 8 (3,1,3,1)
15. Marcin Wawrzyniak - 3+1 (0,2*,1)


KSM Krosno - Kolejarz Opole 65:25
O tym, że Opolanie odpuszczają obecny sezon było jasne od dawna, nikt się jednak nie spodziewał aż tak gigantycznych strat do rywali. Blamażu przyjezdnych nie tłumaczy nawet awaria maszyny startowej i starty biegów na gasnące zielone światło. Zawiódł mistrz sparingów Opolan, Kai Huckenbeck, który miał być zapewnieniem choć 8-9 oczek w każdym spotkaniu. Więcej można było się spodziewać także po Mariuszu Staszewskim, którego sportowe ambicje z pewnością mierzą wyżej. Co natomiast wyróżnia drużynę z Krosna? Osobiście pierwszy raz spotkałem się, aby w 7 osobowym składzie znajdowało się aż 4 zawodników, w których płynie ta sama krew. Mowa oczywiście o klanie Rempałów, który zmiótł z powierzchni ziemi przeciwników. Mimo słabego przeciwnika, Krośnieńska drużyna dała sygnał o tym, że może być mocna.

Kolejarz Opole - 25
1. Oliver Berntzon - 2 (0,1,-,1)
2. Roland Benko - 6 (2,0,1,2,1)
3. Mariusz Staszewski - 5 (1,2,w,d,2)
4. Stanisław Burza - 2+1 (0,1*,1,0,-)
5. Kai Huckenbeck - 6 (2,2,0,1,1,d)
6. Damian Dróżdż - 0 (w,u,w)
7. Karol Jóźwik (gość) - 4+1 (3,1*,0,d)

KSM Krosno - 65
9. Tomasz Rempała - 14+1 (3,3,3,3,2*)
10. Tobias Busch - 5+1 (1,1,2*,1)
11. Jacek Rempała - 12+1 (3,3,2*,3,1)
12. Marcin Rempała - 12+3 (2*,2*,3,2*,3)
13. Mariusz Fierlej - 14+1 (3,3,2*,3,3)
14. Mateusz Wieczorek - 4+1 (2,0,2*)
15. Krystian Rempała (gość) - 4 (1,0,3)


Tak wyglądała pierwsza kolejka żużlowego sezonu 2014. Zapowiada się naprawdę ciekawy sezon!

wtorek, 8 kwietnia 2014

Indywidualizm

Tym razem polecę trochę filozoficznie, ale ciśnie mnie ten temat od dłuższego czasu. Było już o podejściu do życia, wolności, własnym zdaniu. Teraz podrzucam coś bardzo silnie z tym powiązanego, lecz nie identycznego. Wszystkie cechy wypisane tutaj charakteryzują klasycznego indywidualistę. Nie to jednak jest trzonem prywatnej filozofii pozwalającej na spełnienie się. Lekko to zawiłe, ale mam nadzieję, że wszyscy załapią.


Wcześniej pisałem tylko o swoistym buncie, mającym uchronić człowieka od zapadnięcia w społeczną przeciętność. Teraz przekazuje info o tym, jak do tego dojść.
Wszędzie, z biegiem czasu, pojawiają się przeróżne "problemy", które dotyczą "każdego". Podobno. W końcu obchodzić nas musi sytuacja w Argentynie, napierdzielanie się ciapasów w Sudanie, czy wybuch petardy na jednej z ulic Antananarywy. Jesteśmy przecież globalną wioską, w której każdy każdemu jest potrzebny. W końcu człowiek stworzony jest do życia z drugim człowiekiem. Co z tego, że nigdy nie widziałeś go na oczy, pewnie się z nim nie dogadasz, itp. Nikt sam sobie nie poradzi, a Ty jesteś zbawicielem!


"Who cares" - jedno zdanie, które przez wiele lat mnie prowadzi. Powyższa sytuacja jest tylko jedną z wielu, które mógłbym przedstawić. Ludzie już dawno przyjęli regułę "zapewnij sobie to co trzeba, myśl o przyszłości, rób to, co należy". Bardzo wzniosłe, ale kompletnie nie trafione. Idąc tym tropem, aktualnie powinienem czytać książki, za jakieś 4-5 lat się ożenić, potem zbudować dom, etc. Czy tak będzie? Nie sądzę. Nie ma większej wartości niż wolność. Moją wolnością jest moje zdanie i moje podejście do życia. W duszy mam to, czy ktoś mi przyklaśnie, kiedy w wakacje odwalę jakąś misję życia. W duszy mam to, czy mam pewną przyszłość. W duszy mam to, co wciąż radzą mi inni. Zrobię tak, jak zechcę. Może i zalatuje egocentryzmem, ale od kiedy własna osobowość jest złem?

Moim życiem jest samotne przemierzanie różnych szos, fascynacja naturą, miłość do gór i sportu. To co jest tu gdzieś poza tym? Nie obchodzi mnie. Dlaczego? Mam świadomość, że życie oparte na czymkolwiek innym jest kompletnie bezsensowne. Co to egzystencja, kiedy jesteś murzynem propsującym zdanie innych, robiącym jak beduin coś, w czym czuje się gorzej niż źle. No tak, zapomniałem. Co ludzie powiedzą? Znowu będą się nabijać, gadać bzdety, nawoływać do zmiany poglądów.
Każdy ma swój prywatny plan. Każdy ma swoje życie, którym kieruje. Nie bez powodu od dawna nie oglądałem żadnych wiadomości. Nie bez powodu nie słucham innych, kiedy mówią mi o tym, co robię źle. Jakim prawem to określają? Może dla mnie to jedyna przyjemna rzecz na świecie?
Kiedyś wszyscy umrzemy. Nie chcę kopnąć w kalendarz ze świadomością, że nie byłem sobą przez tyle czasu. Dlaczego więc wszyscy robią to co trzeba? Zakończę jednym z ulubionych cytatów, "nie rozwijam się w tempie społeczeństwa, bo straciłbym istotę mego człowieczeństwa, wolność".

niedziela, 6 kwietnia 2014

Poszukiwania dziennikarzy

Jako, że wena nie wróciła (a jeśli tak, to w nieco innej postaci, niż ta, która jest potrzebna do kreślenia zdań tutaj), wrzucam dzisiaj swoiste ogłoszenie, które może kogoś zainteresuje. 

Drodzy rodacy, przyjaciele, bracia i siostry (taka tam apostrofa, bla, bla, bla), jeśli ktokolwiek z was miałby ochotę spróbować swoich sił w dziennikarstwie sportowym, proszony jest o kontakt ze mną za pośrednictwem facebook'a, bądź maila gruntek95@gmail.com. Rozchodzi się o portal "w korbie", który ma ambicje dorównać w przyszłości takim potęgom jak naszosie.pl, czy pro-cycling.org. Każde tego typu doświadczenie to zawsze dodatek do portfolio :)