wtorek, 10 stycznia 2017

Dlaczego Luuliguzman zaskoczył najbardziej

Co rundę rozdawane buły między oczy, wygrane prawie wszystkie, nawet najtrudniejsze clutche - tak zapamiętam występ Luugiego w finałach ASUS ROG. Bez wątpienia, 19-latek z Cieszyna zaskoczył mnie najbardziej i jednocześnie wywarł ogromne wrażenie.

Wiadomo, nie da się ukryć, że jego gra robiła na wszystkich wrażenie już podczas eliminacji, kiedy to pierwsze dwie rundy przeszedł jak burza. W finale jednak było już widać, że najprawdopodobniej delikatnie zjadają go nerwy. Na podobnym poziomie zagrał wówczas Tom, lecz Izak zdecydował się wziąć ze sobą Luuliego, co okazało się jak najbardziej trafioną decyzją.

Przez zdecydowaną większość przygotowań, Kamil wyglądał na człowieka delikatnie wycofanego, bardzo spokojnego, dla którego liczy się wysoki poziom gry i jak najlepsze zgranie z zespołem. Z pewnością początek jego popularności na polskiej scenie CS nie był wybuchowy. Bez wątpienia nie jest to celebryta, ale szczerze mówiąc bardzo mi się to podoba.

Przez cały grudzień, z meczu na mecz jego postawa wyglądała coraz lepiej. Co prawda było widać (przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie), że dzisiejszemu bohaterowi brakowało nieco pewności siebie, ale nie oznaczało to, że rzeczy niemożliwe były niemożliwe także dla niego. Wystarczy spojrzeć na clutcha ugranego przeciwko GROMClanowi na Cobblestone. Jego aim i ogólny skill były już znane, lecz wydaje mi się, że nie do końca odkryte.

Jeszcze przed pierwszym meczem w Sztokholmie, bałem się nieco o grę Luuliego. Rzecz jasna nie chodziło mi o umiejętności, ale o głowę. Może się spali? Przecież była to dla niego życiowa szansa. Pierwszy mecz był wyraźnie nerwowy, ale nadal dobry. Dokładając do tego bardzo dobrą grę Izaka i Stompa, udało się awansować do półfinału, a wtedy... ze wszystkich chłopaków zeszła presja. Z Kamila szczególnie.

Oglądając półfinał, miałem wrażenie, że pod nickiem Luuliguzman zaczął grać inny zawodnik. Nagle ze spokojnego chłopaka, pełnego pokory i dystansu, zrobił się prawdziwy lew, szukający tylko możliwości do władowania rywalowi buły między oczy. Można było odnieść wrażenie, że przy komputerze LANowym, Luuli pokazuje swoje prawdziwe, dojrzałe, wyważone lecz agresywne oblicze. Jego gra naprawdę mogła wyrwać z butów niejednego fana Counter - Strike. 

Finał był już pokazem możliwości młodego chłopaka z północy. W pojedynkach z Maikelele wygrał 11:7, %HS zakręcił się w okolicach 50%, a suma fragów na dwóch mapach przekroczyła 40. Co więcej, było blisko ugrania wszystkich clutchy, w tym jednego 1 vs 3, połączonego z ace (runda eco!). Spokojny, chudziutki człowiek pokazał, że może być gwiazdą. Prawdziwą gwiazdą. Wierzę, że tak też się stanie.

Luuli, dude, wierzę, że zwycięstwo w ROG dało Ci bardzo dużo pewności siebie. Teraz już na pewno znasz swoją wartość i jesteś świadomy swoich umiejętności. Z wieloma innymi fanami wróżę Ci wielką przyszłość. Nadal pokazuj co potrafisz, a staniesz się jednym z bardziej rozpoznawalnych graczy na polskiej, a może i europejskiej scenie. Big Up mate!


niedziela, 8 stycznia 2017

O tym jak Polacy podbili ASUS ROG Community Challenge

Ulala, przyszedł już czas ochłonąć, ale emocje nadal nie dają spokoju. Po świetnym meczu, ekipa Izaka ograła team Maikelele i zdobyła trofeum ASUSa. Bez wątpienia skończyła się tym samym jedna z ciekawszych CSowych misji na polskiej scenie, która zebrała ogromne grono fanów. Przyszedł więc czas na podsumowanie, pełne gorących i niespokojnych myśli.

Na podsumowanie samego turnieju przyjdzie jeszcze czas. Aby zrozumieć cały kontekst, należy cofnąć się myślami do 22 listopada 2016, kiedy to Izak puścił w eter informacje o "castingu online" do zespołu, który będzie reprezentował Polskę na turnieju ROG. Szum, jaki zrobił się wokół eliminacji mających miejsce kilka dni później był niewyobrażalny. Jak dziś pamiętam pierwszą mapę finału, kiedy to w nocy z niedzieli na poniedziałek poczynania graczy śledziło prawie 30 tysięcy widzów. Z samych testów online zapamiętam na pewno kapitalną grę Neexa, miazgę robioną z rywali przez Luuliego (szczególnie na Trainie), spalenie się Leszka w finale, mega mecz Stompa na ostatniej mapie, totalny freeplay Dioxide i jego późniejsze oskarżenie o oszustwo przez Koxxów. Przez dobre 3 dni polski CS stanął w miejscu i przyglądał się, jak najlepsi gracze w kraju walczą o 3 miejsca w zespole. O tym kogo Izak wybrał raczej przypominać nie muszę. Swoją drogą, przypomnijcie sobie ile obelg padło wobec Piotrka po wyborze Leha. 

Później przyszedł czas na pierwsze treningi. My, kibice, fani, mieliśmy czas i możliwość zapoznania się pośrednio z zawodnikami i nawiązania z nimi pewnej specyficznej więzi. Początki, jak to zawsze bywa, były stosunkowo trudne. Chłopaki musieli się dograć, złapać wspólny język i zrozumieć swoją grę. Było to widać na pierwszych Gfinity, gdzie ćwierćfinał był już barierą nie do przejścia.

Bez wątpienia bardzo dużo wniósł bootcamp w Barcelonie. Według mnie, to właśnie tam powstał prawdziwy team spirit (i spiryt pewnie też - nie bez powodu w mojej skrzynce lądowały snapy z klubu o 4:30). Po powrocie piątki z wojaży po Hiszpanii, od razu dało się odczuć luźną atmosferę i relację, która między nimi się stworzyła. Było to widać w żartach, rozmowach, docinkach itp. Ze zlepku kilku graczy stworzył się team dobrych kumpli mających jeden cel, wygrać turniej w Sztokholmie.

O tym co działo się pod koniec grudnia nie muszę już chyba przypominać. Każdy trening był już szlifowaniem schematów, a mecz w eliminacjach dreamhacka (przypadkiem nie dostali zaproszenia właśnie na ten turniej?) dał mi do zrozumienia, że oni naprawdę mogą powalczyć. W swoim mniemaniu utwierdziłem się podczas jednego z ostatnich Gfinity. O meczu przeciwko GROMClanowi na Cobblu powiedziano chyba wszystko. Genialne spotkanie. Później przyszedł czas na ekipę z zagranicy (jeśli dobrze pamiętam) i półfinałowy Train, gdzie cała piątka ponownie pokazała kawał dobrego csa. W finale zabrakło sił, ale było to już bez znaczenia. 

Po drobnym odpoczynku w przerwie świątecznej (gdzie w sumie jeszcze bardziej uwidoczniła się bliskość chłopaków, szczególnie Neexa i Stompa), przyszedł czas na sam turniej, apogeum całego projektu. Bałem się potwornie o cały zespół, szczególnie kiedy Neex postanowił wsadzić chuja w wentylator zamiast grać na sprzęcie ASUSa. Z resztą początek meczu z Zonixxem był ciężki. Było widać, że Panowie się denerwują, mają problem ze swoją grą i nieco się męczą. Z odsieczą przyszedł wówczas Izak, który mimo dużej presji prowadził team przez dłuższy okres czasu, aż do momentu odpalenia się normandzkiej rakiety zwanej Stompem. To co Wiking wyprawiał na Overpassie było majstersztykiem i dało nie tylko półfinał, ale także spokój, zrzucenie presji p.t. "jeśli przegramy pierwszy mecz to będzie syf" i znaczną dawkę pewności siebie. Również ja znacznie się uspokoiłem, bowiem oglądając później mecz fl0ma ze skyyartem byłem pewny, że 1/2 będzie formalnością.

Zanim jednak przejdę do oceny sobotniego meczu, zatrzymam się przy vlogu wrzuconym przez Piotrka na youtube, w którym to jego teammates tańczą w pokoju do muzyki rodem z afgańskich rozgłośni plemiennych. Nie wiem jak wy, ale ja po tym meczu byłem pewny, że chłopaki do końca turnieju będą się po prostu dobrze bawić grą. Tak też było.

Półfinałowy mecz z teamem Skyyarta był formalnością. 3 rundy zdobyte przez Francuzów na cache kwalifikowały się do błędu statystycznego. Na cobblu było już ciężej, ale nie na tyle, by zmusić Polaków do gry na trzeciej mapie. Tym razem każdy z członków zespołu dołożył prawie wszystko co tylko mógł. Stomp celnie ładował z AWP, Neex robił co chciał z kałaszkiem, Lehu zaczął magię z deagla, Izak robił po prostu swoje, a Luuli pokazał, że żaden clutch nie jest mu straszny, nawet dający rundy meczowe (jednocześnie wbijając najwięcej fragów w zespole). 

Mimo, że wszyscy weszli już na odpowiednie obroty, nie byłem pewny, czy w finale będzie lekko łatwo i przyjemnie. Ekipa Maikelele pokazała kilka godzin później, że jest zespołem bardzo dobrze zorganizowanym, posiadającym kapitana, który może w pojedynkę rozstrzygnąć wiele rund. Jak dobrze było się pomylić...

To, co zobaczyliśmy w finale, było czymś kapitalnym. Co prawda pierwsza połowa na cache mogła nieco niepokoić (do przerwy 6:9, Maikelele rozdawał co chciał), lecz później było już z górki. Kapitalne terro (ponownie! Taktyki przygotowane przez Izaka - w szczególności rush na A - przyniosły wiele wygranych rund) w wykonaniu zespołu z naszego kraju pozwoliło wygrać mapę 16:13 i dało sporą przewagę psychologiczną. Swoją drogą ogromne wrażenie zrobiła jedna runda full vs full, kiedy to po wjeździe na A, Team Izaka nie stracił ani jednej broni, ładując rywalom pięć głów. Kozak! Jeśli natomiast chodzi o drugą mapę, można dziękować Bogu, że nasi zaczęli ją po stronie terro. Reszta zostanie już piękną historią polskiego CSa (nie, nie przesadzam, w turnieju SPOŁECZNOŚCI robić takie coś? Wow!). Neex robił z AWP co chciał, a Luuli sadził głowy jak na zawołanie. Pod koniec połowy, wyżej wymieniona dwójka miała statystyki kolejno 19-7 i 17-9, a Maikelele... 6-13. To coś znaczy. Dobicie przeciwnika było już tylko formalnością. Dodatkowo, ostatni frag w turnieju zdobyty przez Izaka idealnie kończy całą kapitalną historię.

Teraz pozwolę sobie na podsumowanie dokonań każdego z pięciu kozaków, którzy mogą wpisać do swojego csowego CV zwycięstwo w ASUS ROG Community Challenge. 

Neex - Co jak co, ale ten chłopak ma cholernie wielki talent. Zachowuje się, jakby śmigał z AWP od dziecka, doskonale prowadzi i czyta grę, jest potwornie charyzmatyczny, ale jednocześnie musi nieco ostudzić głowę. W 1/4 było widać, że nieco się gotuje, co zablokowało go na dobre 2 mapy. Być może z wiekiem przyjdzie więcej pokory i rozwagi, a wtedy wejdzie już na poziom JW czy Kennego. Bardzo polubiłem gościa i będę mu kibicował w dalszej karierze, z pewnością!

Luuliguzman - Po eliminacjach ustawił się nieco w cieniu, był spokojny, grał dość defensywnie, lecz skutecznie. W grudniu zaczął wykazywać niezwykłe umiejętności ugrywania clutchy, co mogliśmy oglądać również na turnieju. Pierwszy mecz nieco nerwowy, trochę speszony, ale na niezłym poziomie. W półfinale zaczęły siadać głowy (clutch na cobblu... brawo!), a w finale... MONSTER! Nie wiem ile razy Maikelele dostał od niego bułę między oczy, ale z pewnością była to wystarczająco wysoka liczba, by Szwed go zapamiętał. W pojedynkach 1 vs 1 z byłym graczem NiP, Luuli wygrał 11:7. To mówi samo za siebie. Przyszła pewność swoich umiejętności, to i głowy zaczęły wchodzić. Jutro na pewno jeszcze raz obejrzę sobie Mirage, by pocieszyć oko kapitalnymi akcjami i bułami sypanymi na lewo i prawo. Wielka kariera przed nim, bez kitu. Swoją drogą, szkoda clutcha na cache. Ustrzelić ace, zostając 1 vs 3 i klepiąc jako ostatniego takiego typa jak Maikelele... oj akcja miesiąca na całej scenie.

Stomp - Da King! Myślę, że wszystko o nim powiedzieli już Anders i Semmler. Świetne czucie gry, agresywny styl połączony z ogromnym spokojem, kapitalny movement... dajcie mu agenta i znajdźcie drużynę. Danielu, wiem, że masz przyjemną robotę w Danii, ale jeśli podłożą Ci kontrakt pod nos... nie zastanawiaj się, tylko podpisuj! Zrobiłeś sobie kapitalną reklamę, a pochwały ze strony takich osobistości w świecie CSa jak Anders i Semmler to więcej niż zaszczyt. Trzymam kciuki!

Lehu - Izak, po co bierzesz Leha... OMG, trzeba było od razu mówić, że bierzesz kumpla i toczy się walka o 3 miejsca. Loool, Leh zajął miejsce Dioxowi, żal... Pamiętacie to? Jasne, że tak. Paweł kapitalnie zamknął usta hejterom. Mate, do you need entry fragger? Call to Leh. Napisał już o tym Neex, ja tylko powtórzę. Entry fragi, jakie ładował podczas tego turnieju Leszek to najwyższa półka. Teraz już w spokoju będzie mógł grać nago ;)

Izak - Zdecydowanie najbardziej przydał się w pierwszym meczu, kiedy to poskładał zespół do kupy i wlał w chłopaków duużo nadziei. W pozostałych meczach po prostu robił swoje i jak na kapitana przystało, trzymał pieczę nad wszystkim co działo się zarówno w grze, jak i poza nią. Także należą się ukłony.

Odchodząc już nieco od tematu stricte polskiego, chciałbym napisać kilka słów o samym ROG. Wiadomo, turniej był w zasadzie czymś czysto reklamowym, ale jednocześnie pokazał jaką wylęgarnią talentów może być turniej społeczności. W końcu nie tylko nasi pokazali skilla. Spójrzcie na takich grajków jak Lolz1e, forcetolive, Slyce, Yanli, deoxide, trashhero, crazyface... swoją grą udowodnili, że mogą pykać na bardzo wysokim poziomie, jednocześnie prezentując się znacznie szerszej publiczności niż na zwykłym LANie gdzieś w okolicach domu. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby taki turniej odbywał się rokrocznie i był szansą dla kolejnych kozaków z nieprzeciętnym skillem na wybicie się. 

Tym akcentem pozwolę sobie zakończyć całe podsumowanie. Pozostaje tylko jedno pytanie... co ja będę robił wieczorami, jak skończą się treningi?