środa, 30 lipca 2014

Wysyp kolarskich znawców, czyli Majkomanii ciąg dalszy

Od 3 dni grzebię w internecie patrząc na to, jak nasze krajowe media odebrały ogromny sukces Rafała Majki w zakończonym w niedziele Tour de France. Niestety, poza najważniejszymi portalami w Polsce, takimi jak pro-cycling.org, naszosie.pl, czy rowery.org, wszystkie szanujące się strony/gazety/telewizje etc. mówiąc wprost dały dupy. Niestety, po raz kolejny udowodniło to, że poziom polskiego dziennikarstwa jest niższy od prezesa Kaczyńskiego. 


Największym hitem lipca jest oczywiście kosmiczny farfol ludzi z TVN. Oficjalne ukazanie newsa, jakoby Tomasz Jaroński i Krzysztof Wyrzykowski mieliby dostać kary nałożone przez sędziów wyścigu, za pchanie telewizorów to absolutny szczyt głupoty i paziostwa. Bez kitu, nie wiem co za głąby tam pracują, ale tego już nawet nie da się opisać słowami. No dobra, podawanie wyników z wyścigu czy jego krótkie opisywanie jeszcze nie wyglądało najgorzej. Tour się jednak zakończył, a co za tym idzie, zaczęły wypływać świeżutkie podsumowania. No i bang! Przyszedł czas na gościa, który jednym wpisem rozłożył na łopatki każdego, kto choć trochę w kolarstwie siedzi. Mowa oczywiście o Pawle Zarzecznym, który nie strzelił sobie w kolano, a wsadził serię z kałacha prosto w śledzionę. Niestety, nie on jeden zaczął wypowiadać się o naszych zawodnikach negatywnie. Ba, dla pewnej grupy "znawców", o umiejętnościach zawodnika mówi jego pozycja w generalce wyścigu. No dobra, my wiemy, że to niedorzeczne, ale tysiące ludzi, którzy pierwszy raz o kolarstwie usłyszeli, mogą zacząć myśleć podobnie do redaktora Z.


Widząc to wszystko stwierdziłem, że wezmę sprawy w swoje ręce. Od wczoraj, GruSports został dziennikarzem działu kolarskiego nicesport.pl. Jaki jest tego cel? Rozkręcić temat kolarstwa na jednym z większych portali w Polsce + nauczyć każdego laika co to rant, czemu bruki robią selekcję, dlaczego Marcel Kittel i Mark Cavendish to wielkie gwiazdy mimo odległych miejsc w generalce etc. Teraz tylko kwestia wybicia się. Kto wie, może przy waszej pomocy będę miał kiedyś możliwość w grzeczny sposób napluć w mordę Zarzecznemu ;)

poniedziałek, 28 lipca 2014

Kiedy pytają mnie

Kiedy pytają mnie, gdzie byłem przez ostatnie 3 tygodnie, ze spokojem odpowiadam, że w domu. Pytają mnie też od razu, jakim cudem byłem w domu, skoro mnie tam nie zastali. Najwidoczniej szukaliście mnie nie tam, gdzie trzeba. Przez całe 3 tygodnie siedziałem w górach, bez internetu, fejsa, instagrama etc. Tylko ja, moje ukochane miejsce, kilka osób, las, delikatny chłód... Tak, byłem w domu.


Cały ten czas, o którym mowa, był, jak zawsze, spędzony najlepiej w całym roku. Śmiganie podjazdów na niezłych watach, piesze wędrówki po grzbietach gór, oraz wiele innych, niezaplanowanych atrakcji, zapewniły mi najlepszy wypoczynek od dawna. Wystarczyło tylko i wyłącznie zdecydować się na wypad, nic więcej. Jedni na wielkiej napince czekali na wyniki rekrutacji, inni łasi na mamonę poszli robić gdzie tylko była opcja. Ja wolałem skoczyć gdzieś, gdzie po prostu będę sobą. Życie jest ważniejsze od kupki papierów. Tak zwyczajnie.

Wspomniałem już o różnych przygodach... Było wszystko, od pokonywania własnych barier, przez klepanie Świebodzina na skałkach w górach Stołowych, po śmignięcie roadtripa. Materiał do ogarnięcia jest na tyle duży, że spisanie wszystkiego zajmie mi z pewnością ładnych kilka dni. Nie przeszkadza mi to. Czuję, że robię to co chcę i mam się z tym dobrze. Kiedy pytają mnie, czy przypadkiem nie spadła mi cegła na łeb, z zupełnym spokojem odpowiadam: "Nie, po prostu żyję. Nie chodzi o to, aby cały czas zachrzaniać, ale choć na chwilę być w 9999% szczęśliwym".