sobota, 28 lutego 2015

W drużynie siła!

Pięknie, pięknie, pięknie! Pozamiatali! Nasze chłopaki udowodnili, że potrafią pięknie skakać i wracają do domów z brązowym medalem w konkursie drużynowym! 


Dwa równe, bardzo dobre skoki Pitera, absolutna armata w 2 serii Klimka, znaczna poprawa Janka, równe i dalekie loty Kamila. To wszystko złożyło się na drugi z rzędu medal skoczków w drużynie. Tym razem jednak było to zrobione w jeszcze lepszym stylu. Do końca walczyli bowiem o srebro. Zabrakło niewiele, ale nie to jest najważniejsze. Wciąż jesteśmy w ścisłej czołówce!

Z ogromną przyjemnością patrzy mi się teraz na wielkich hejterów, którzy uznawali mistrzostwa w Falun za ogromny regres naszej kadry, chcieli wyrzucać trenera Kruczka i niektórych zawodników. Wszystkim im zostały dzisiaj zamknięte usta i to w sposób niebywały. Panowie po raz kolejny udowodnili, że mają ogromny potencjał, a ten sezon jest dla nich po prostu cięższy. Nie da się przecież cały czas notować wielkiego progresu.

Chłopaki, gratulacje!

piątek, 27 lutego 2015

Halooo... Łymbledon!

Nazwanie mnie wielkim kibicem tenisa to spore nadużycie. Nie jestem też specjalistą w dziedzinie życia młodzieży w latach '30, czy Powstania Warszawskiego. Jestem jednak dziennikarzem, który niedawno zaczął swoją przygodę z zawodem, w którym przez lata pracował Bohdan Tomaszewski. Niestety, od dzisiaj musimy radzić sobie bez niego.


W tym roku, ten niezwykły człowiek skończyć miał 94 lata. Nie trudno wyliczyć, że przeżył ogromnie wiele. Od rządów Endecji, przez Sanację, II Wojnę Światową, Powstanie Warszawskie, lata komunizmu, aż do dzisiejszej wolności (jaka jest, taka jest, ale to jednak wolność). W latach młodości był wicemistrzem Polski juniorów w tenisie, służył w AK, a potem został jednym z najlepszych (o ile nie najlepszym) sprawozdawcą w historii Polski. Jego sposób komentowania, umiejętność posługiwania się w niezwykły sposób polszczyzną, ogromna wiedza, ale i doświadczenie. Jednym słowem, legenda.


Od małego dziecka darzyłem Pana Bohdana niewyobrażalnym szacunkiem. Wszystkie mecze, które miał przyjemność komentować za mojego życia oglądałem z ogromnym zainteresowaniem. Najbardziej jednak zapadła mi w pamięć sytuacja z Belwederu, kiedy to po Wimbledonie 2013 spotkał się on z prezydentem, Agnieszką Radwańską, Łukaszem Kubotem i Jurkiem Janowiczem. Tomaszewski opowiedział swoją historię, w której przypomniał swoją, niestety krótką, karierę zawodniczą, to, jak jego koledzy tenisiści umierali na wojnie i jak przez lata czekał, aż Polak lub Polka wygra najpiękniejszy turniej na świecie. Cieszę się niezmiernie, że jeszcze za jego życia Isia zaliczyła finał, a panowie zaszli tak daleko. Jednocześnie obowiązkiem jest obejrzeć dzisiaj relację z meczy Wojciecha Fibaka z komentarzem Pana Bohdana. Zdecydowanie.



Co teraz? Płakać z pewnością nie będziemy. Fale ogromnego szacunku w kierunku tej niezwykłej osoby płynęły przez wiele lat i płynąć będą na wieki. Nam, dziennikarzom pozostaje brać przykład. Wiecznie pilnować uśmiechu na twarzy, robić to co się kocha i żyć tym z całych sił. Swoją pracą pozostawił nam ogromnie dużo porad co do prezencji i warsztatu dziennikarskiego. W końcu był również idealnym przykładem prawdziwego dżentelmena.


Jest jednak pewien mankament, który niezmiernie mi przeszkadza. Przeglądając internety zauważyłem, że ogromny procent młodych nawet nie zna najwybitniejszej postaci polskiego dziennikarstwa sportowego. Boje się o to, kto będzie pracował na moją emeryturę.
Niezależnie od tego, czy interesujesz się sportem, postaraj się pokazać młodym kto to Bohdan Tomaszewski. Oni nie będą już mieli okazji posłuchać jego głosu, czy spotkać się z nim. 


Panie Bohdanie, dziękuje!

czwartek, 26 lutego 2015

Poczekajcie

Za nami już 2 konkursy indywidualne na mistrzostwach świata w Falun. Niestety, oba nie były tak udane, jakby wielu sobie życzyło. Janusze już głośno zaczynają krzyczeć o wielkim kryzysie, który spotkał polskie skoki. Ja jednak apeluję, poczekajcie do zawodów drużynowych. Dopiero po nich będzie można w pełni posumować najważniejszą imprezę sezonu. Również wtedy udowodnię wielu z was, że obecne wyniki to i tak jedne z lepszych w historii.


wtorek, 24 lutego 2015

Do you wanna be...?

W ostatnich dniach, bez przerwy katuję J Cole'a. Muszę przyznać, że jego ostatni album jest absolutnie mistrzowski, nie tylko ze strony technicznej, ale także lirycznej. Już intro jest pokazem umiejętności Amerykanina. To właśnie ten spokojny bicik słyszę dzisiaj cały dzień. Dlaczego tak bardzo się nim jaram? Bo udowadnia ludzką ignorancję wobec samych siebie.


Czy chcesz być szczęśliwy? Chcesz być wolny? Wydaje się, że to kompletnie oklepane pytania, ale prawda jest taka, że mało kto powie "tak, chcę" po choć krótkim namyśle. Dlaczego? Rozsądek. To właśnie on jest najczęściej przeszkodą w byciu szczęśliwym i wolnym. Możecie nazwać mnie oderwanym od rzeczywistości, ale spójrzcie prawdzie w oczy. 


Ilu z was wybrało szkołę/zawód, biorąc pod uwagę rynek pracy, potencjalny zarobek, pozycję w społeczeństwie itp. Ile w swoim życiu przeczytaliście wywiadów z jakimś idolem, który od początku robi to co kocha, podczas gdy wy siedzieliście w tym czasie na nudnych zajęciach, bądź przy stercie gówniatej roboty. Ile razy powtórzyliście sobie "daaaamn, nienawidzę poniedziałków, znów do roby..", "szlag, wejściówa z biologii organicznej... pamiętaj, lekarz dobrze zarabia"?


Czujesz się szczęśliwy i wolny męcząc się niemiłosiernie, tylko po to, aby zarabiać trochę więcej zielonych? Pamiętaj, to co wypracujesz za młodu, zostaje z Tobą do końca życia. W robocie spędzisz najprawdopodobniej najbliższe 45 lat życia. 45 lat z pieczątkami, i 26 dniami urlopu + kilka świąt. Pomyśl, czy wtedy, na łożu śmierci, będziesz mógł powiedzieć, że całe życie byłeś szczęśliwy i wolny? Nie sądzę. 

Teraz odpowiedz sobie na dwa ważne pytania. Co kochasz robić i o czym marzysz? Pełnie szczęścia dać Ci może jedynie spełnienie swojej własnej osoby. Kolejne zadanie - przypomnij sobie, kiedy ostatni raz zrobiłeś coś, co zawsze chciałeś. Jak się wtedy czułeś? Szczęśliwy i wolny? No właśnie.


Do you wanna, do you wanna be
Do you wanna, do you wanna be
Do you wanna, do you wanna be, free
Do you wanna, do you wanna be, happy
Do you wanna, do you wanna be, happy
Do you wanna be, happy
Do you wanna, do you wanna be, happy
I said do you wanna, do you wanna be, happy
I said do you wanna, do you wanna be, free
I said do you wanna, do you wanna be happy
I said do you wanna, do you wanna be, free
Free from pain, free from scars
Free to sing, free from bars
Free my dawgs, you're free to go
Block gets hot, the streets is cold
Free to love, to each his own
Free from bills, free from pills
You roll it loud, the speakers blow
Life get hard, you ease your soul
It clears your mind, learn to fly
Then reach the stars, you take your time
And look behind and said what I can
Look how far I done came
They say that dreams come true
And when they do that there's a beautiful thing
Do you wanna, do you wanna be, happy
I said do you wanna, do you wanna be, free
I said do you wanna, do you wanna be

poniedziałek, 23 lutego 2015

Jak w 2 dni zarobić na blogu


NIE WIEM

Na jakiekolwiek bonusy trzeba sobie porządnie zapracować. Nie ma czegoś takiego jak profit z góry. Chcesz być znany? To pisz jak najwięcej i najsensowniej, a z czasem wszystko przyjdzie. Pamiętaj jednak, jeśli zakładasz stronkę tylko po to, aby się wzbogacić, to gówno z tego będzie. Blogowanie to nie zarobek, a przyjemność. Pamiętaj o tym. Wyraź siebie, otwórz się, poczuj klimat zamiast myśleć o kasie. To jest najważniejsze.


niedziela, 22 lutego 2015

10 000, dzięki!

No i pękło 10 kafli wejść. Może i nie jest to wielki wynik, ale zawsze takie święto cieszy. Dzięki wielkie za to, że jesteście w stanie ze mną wytrzymać. Pozdro!


Sam nie wiem, czemu to robię

Połowa lipca, godzina 6:30. Szybka pobudka, ogarnięcie się i heja w trasę. Na dziś zaplanowałem porządne górki, po których jazdę uwielbiam. Po kilku godzinach wracam do domu, uciekając przed upałem, którego nie znoszę. Około 12 jestem już ogarnięty do dalszego życia, mając cały dzień przed sobą. Spotykam się ze znajomymi, którzy pytają mnie, "po co to robisz? Przecież mistrzem nie będziesz, hajsu nie zrobisz, a przecież masz wolne. Weź się wyśpij!". Szczerze? Sam nie wiem czemu to robię.


Podobnie jest teraz. Na zewnątrz wciąż chłód, łatwo zmarznąć. Woda w bidonie robi się zimniejsza niż serce Twojej dziewczyny. Ja, ubrany na cebulkę, zabieram starego Treka i lecę za miasto, tak zwyczajnie sobie pojeździć. Wiara puka się w głowę i w sumie jej się nie dziwie. W końcu po co w takie zimno narażać się na choroby, wychłodzenie, brud itp. Najlepsze jest to, że nie ma na to pytanie absolutnie żadnej odpowiedzi.


Czasem przed snem zastanawiam się, co mi odbija, żeby setki razy w roku robić coś, co wydaje się być kompletnie bezsensowne. Jeśli chce się przewietrzyć, mógłbym wyjść na spacer. Jeśli chce się zmęczyć, wystarczy ustawić się z kimś na halę i pokopać szmaciankę. Jeśli po prostu lubisz, jak Ci zimno, wyjdź na balkon i posiedź na nim z 15 minut. Efekt będzie podobny. Nie lubisz spać? Wstawaj wcześnie i idź po świeże bułki, zawsze jakiś profit. 

We wszystkim jednak doszukiwać się trzeba logiki i trzeźwego myślenia. Wszystko musi mieć swoją genezę i skutek. Wydaje mi się jednak, że każdy ma coś, co kreuje jego osobowość i byt. Dla mnie śmiganie po szosach na całym świecie jest czymś magicznym. Czymś, czego opisać się w żaden sposób nie da. Po prostu to robisz i tyle. Chyba na tym polega pasja, czyż nie?

czwartek, 19 lutego 2015

Dlaczego nie nienawidzę rosjan

Hoł, hoł! Daje głowę, że już niedługo zostanę nazwany ruskim agentem działającym na szkodę naszego kraju, a co. Trochę to smutne, ale taka prawda. Dlaczego? Już sam tytuł niektórych spokojnie może nabawić białej gorączki. Tak więc, do sedna. Nie nienawidzę Rosjan, bo...


...co ma jeden szary Siergiej do tego, co wyprawia ktoś na górze? Każdy doskonale wie, jak wygląda sytuacja na wschodzie. Myślicie, że typowy mieszkaniec północnej Syberii ma jakikolwiek wpływ na życie w Moskwie, czy Togliatti? Nie sądzę. 


W Polsce istnieje także baardzo duża grupa ludzi, która każdego Rosjanina łączy z komuną. No bo przecież ruskie nami kierowały przez lata PRL, ruskie weszły do nas do kraju robiąc gruby dym itp. Chciałbym tylko przypomnieć, że ku czci socjalizmu walczyło może 10% żołnierzy. Podobnie sprawa się miała z bolesnymi gwałtami itp. Spójrzmy prawdzie w oczy, po co Rosjanin szedł na wojnę? Po pierwsze zmusiło go do tego NKWD. Po drugie, liczył na to, że wojna da mu chociaż raz dziennie zjeść ciepły posiłek. Dlatego też nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy najchętniej zniszczyliby wszystkie radzieckie cmentarze. Komunistyczne pomniki przynoszące tylko zło - w porządku, ale nie popadajmy w skrajności.


Co do czasów obecnych, kilka kwestii też jest warte poruszenia. Szczerze mówiąc, na miejscu Putina zrobiłbym to samo. Coraz głośniej mówi się o tym, że majdan był kolejnym prowo CIA (dla niekumatych - zapoznajcie się z historią rządu w Ekwadorze, Panamie, Iranie...), a "Europa" i tak prędzej czy później zaatakowałaby Moskwę sankcjami. Miał w takim razie siedzieć z założonymi rękoma, czy jednak ponownie zdobyć strategiczną bazę w Sewastopolu i postarać się o Donbas? Odpowiedź jest prosta. Węgrzy jakoś nie mają wielkich problemów z ciągłym prowadzeniem interesów z Władimirem i wychodzą na tym najlepiej. 

Nie znaczy to, że nie boje się wschodu. Tamtejsza kultura i codzienność mnie przeraża, ale nie znaczy to, że muszę nienawidzić żyjących tam ludzi. Znam kilka osób pochodzących z Rosji, bądź mających chociaż tamtejsze korzenie. Uwierzcie, nie są zagorzałymi komuchami liczącymi na aneksję całej Europy i uwolnienie proletariatu. Włączcie myślenie.

niedziela, 15 lutego 2015

Dlaczego nie jara mnie Vikersund

Cóż za piękny weekend! Dwa loty ponad 250 metrów, pobite kilka rekordów życiowych... Tak poważnie, o dupę potłuc takie konkursy. Od samego początku byłem przeciwnikiem stworzenia mamuta-potwora w Norwegii. Dzisiaj mogę ze spokojnym sumieniem powiedzieć, że miałem rację.


Nie da się ukryć, że profil skoczni jest najbardziej niedorobionym w całym kalendarzu. Po pierwsze, co to za loty, skoro Ci nieco słabsi klepią bulę? Co to za loty, podczas których 30 zawodnik ląduje kolejno na 125 i 116 metrze? Co to za loty, kiedy zawodnik ciągnie się pół metra nad zeskokiem? Nie to jest jednak najważniejsze. Co to za loty, gdzie przelot nad bulą jest równoznaczny z lądowaniem na co najmniej 200 metrze? Pamiętać należy, że 200 metrów daje już z reguły miejsce w top 10. Jakoś średnio mi się to podoba. 
Cieszy mnie niezmiernie, że mogłem oglądać i wciąż doskonale pamiętam niesamowity weekend w Planicy w 2005 roku, kiedy to kilkukrotnie padał rekord świata, a prawie 50 zawodników poprawiło rekordy życiowe. Żeby wejść do 30 trzeba było sypnąć w granicach 195 metrów (k-185, hs-215), a Adam Małysz, lądując dwa razy w okolicach HS skończył zawody w połowie drugiej dziesiątki. Zawodnicy latali wówczas 10 metrów nad zeskokiem, notując skok adrenaliny przekraczający normę aż czterokrotnie (pisał o tym Sven Hannawald). 


Poniżej podaje linki do całego weekendu w Planicy z roku 2005.

Playlista:https://www.youtube.com/watch?v=IBMD84sjNxs&index=1&list=PL0133858605299EAC

Miłego oglądania!