Jest i on. Nadeszła w końcu chwila na rozpoczęcie cyklu dotyczącego Polski i jej kolarskich walorów. Mowa rzecz jasna o górach, pagórkach, brukach, ale i krajobrazach wraz z całą przyrodniczą otoczką. Dzięki temu gdzie byś się nie wybrał, będziesz wiedział jakie kolarskie skalpy możesz zdobyć. Wtedy na pewno wyprawa będzie o wiele ciekawsza i przyjemniejsza. Na pierwszy ogień idzie teren, który znam najlepiej, czyli północna Wielkopolska. Kraina Noteci, lasów i jeleni. Enjoy.
Naturalne pogranicze Pomorza i Wielkopolski charakteryzuje się przede wszystkim nadnoteckimi wzgórzami. Wiele krótkich hopek, sztywnych sztajf, w tym niektóre także po bruku. Jest to idealny teren do treningu a'la Flandria/Limburgia. Podjazdy pod Nietuszkowo czy Zawadę to klasyczne przykłady krótkich, ale treściwych podjazdów, a to w połączeniu z nieco lżejszymi drogami jak Kalina czy Kotuń tworzy idealną mieszankę do treningu szybkiego połykania tego typu trudności. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że trening na tych wzgórzach dodaje sporo nogi w górzystym terenie. Najbardziej stroma górka to brukowane Wolsko, bez dojazdu dla szosówek, nad czym ubolewam. Miejscami nachylenie osiąga 18 %, co da się bardzo mocno odczuć. Najdłuższy podjazd to z kolei Ujście w kierunku Czarnkowa. Cała trudność liczy około 1,1 km, ale średnie nachylenie oscyluje w okolicach 5-6%.
Drugą z trudności są przede wszystkim lokalne bruki. Niestety, nie są one w najlepszym stanie, dlatego też wjazd na nie grozi nie tylko pogięciem kół, ale i połamaniem obojczyków, czy żeberek. Trzeba jednak zauważyć, że przy małych nakładach finansowych można by było je odpowiednio odrestaurować, co dałoby nowe możliwości dla lokalnych ogórków. Przede wszystkim, najtrudniejsze odcinki brukowe są usytuowane na podjazdach, jak wyżej wspomniane Wolsko i druga wersja Nietuszkowa. Oprócz tego bardzo ciężki odcinek bruku można spotkać w okolicach Milcza, jadąc skrótem w kierunku Kamionki. Co prawda każdy z tych odcinków jest stosunkowo krótki, ale jednocześnie wymagający. Wyjątkiem od reguły jest odcinek w centrum miasta, który utrzymany jest nadzwyczaj dobrze i równie łatwo można się przez niego przebić.
Ostatnią z trudności okolicy są hulające wiatry. Nie ma dnia, kiedy w terenie nie dostałoby się solidnym boczniakiem. Dzięki temu, trenując w grupie można bardzo dobrze nauczyć się jazdy na rantach, a jeżdżąc samotnie można wyćwiczyć jazdę na czas. Właśnie dzięki tak silnym ruchom powietrza można szybko załapać jak wykorzystywać pracę innych. Idealne miejsce dla sprinterów i klasykowców. Ot co.
Cóż więcej mógłbym dodać. Minusem są średniej jakości drogi, jednakże patrząc na resztę kraju, nie jest z nimi aż tak najgorzej. Każdy znajdzie coś dla siebie. Hopa za hopą, wiatry, flaty z króciutkimi sztajfami. Po prostu trzeba tego posmakować.


