czwartek, 20 grudnia 2018

Boże, co za dzban

fot. nowiny24.pl

Niestety, żużel znów upadł na pysk (twarzy już nie mamy). Pan i Władca, „książę” Podkarpacia, Ireneusz Nawrocki, udowodnił, że jest jedynie wielkim memem, a nie prezesem. Boże, co za dzban.

Co by nie mówić, parafrazując słowa Adama Bogumiła Zielińskiego, jako pismakowi „przyszło mi w wielu absurdach grać, lecz nie, kiedy literki zlewają się w wielki napis k.... ..ć”. To, co Ireneusz Nawrocki zrobił z siebie, Stali Rzeszów i ogólnie pojętego speedwaya woła o pomstę do nieba i w sumie nie tylko. Prezes klubu z Podkarpacia z pewnością zasłużył na społeczny lincz.

W sumie wszystko idzie już w dobrą stronę. W sieci nie trzeba było długo czekać, by Nawrocki zyskał miano "Dzbana roku". Jeśli ktoś z Państwa nie zna znaczenia młodzieżowego neologizmu, przychodzę z pomocą słownika PWN:
Dzban: osoba niezbyt inteligentna, niewygadana a do tego bardzo niemiła; cham, a przy tym głupek
W tym momencie dobrze spojrzeć na wszystko, z czego Pan Dzban zasłynął w ostatnich miesiącach. Początki może nie były specjalnie niepokojące, lecz później całość zaczęła się „rozkręcać”. Lawinę na dobre rozpoczął Mirosław Kowalik, który odszedł ze Stali, domagając się wypłaty wynagrodzenia. Później poszło już z górki. Totalna klapa Speedway Diamond Cup, długi, afery z Łukaszem Bojarskim, Tomaszem Gapińskim, Toyotą i w końcu brak licencji na starty w Nice 1. LŻ. Co ciekawe, klub z Rzeszowa najprawdopodobniej nie wystartuje też w 2. lidze, co oznacza co najmniej roczną przerwę od speedwaya w stolicy Podkarpacia.

Najciekawsze w tym wszystkim jest jednak to, że Nawrocki przez cały czas zgrywał króla i niewiniątko. Ba, można powiedzieć, że w jego oczach do dziś jest człowiekiem honoru, na którego cały świat się uwziął. W końcu, zacytujmy:
PZM się na nas uwziął, wszystkich zawodników spłaciłem
Zasadniczo, spoglądając na działania, obronę, charakter i umiejętność składania zdań przez prezesa Stali Rzeszów, chyba najpiękniejszą szpilą wbitą w jego duszę była praca jednego z kibiców. W końcu wszyscy musimy pamiętać, że "his name is Ireneusz Nawrocki!!!". Szkoda tylko, że jaki kraj, taki John Cena.



W tym całym zamieszaniu szkoda mi jedynie kibiców z Rzeszowa, o czym już przecież pisałem. Wszyscy myśleliśmy, że nadjechał wybawca na białym rumaku, który ostatecznie okazał się być koniem trojańskim wszystkich przeciwników ekipy z Podkarpacia. Cóż, może roczna przerwa od speedwaya dobrze zrobi lokalnemu środowisku, które wybierze odpowiednich ludzi na właściwe stanowiska.

Inna sprawą jest fakt, że Nawrocki może napędzić problemów pozostałym klubom Nice 1. LŻ. Przy prawdopodobnym niedoborze w składzie rozgrywek, ulec zmianie mogą wszelkie umowy sponsorskie czy telewizyjne, co może negatywnie odbić się na budżetach.

Cały rozdział zakończmy kolejną parafrazą słów Adama Bogumiła Zielińskiego. Mam nadzieję, że „ten celebryta wolne chwile zaczytuje, nie wiem, Mrożkiem”.