Mieliśmy już opis tych, bez których relacje nie są takie same. Teraz czas na tych, którzy robią z nich kompletną sieczkę. Niestety, są tacy. Na szczęście przykładów nie jest zbyt wiele. Postaram się więc opisać tą część maksymalnie krótko, żeby nie być zbyt nieprzyjemnym.
Przede wszystkim nigdy nie przetrawię duetów prowadzących relacje kolarskie w Polsacie. Panowie, kurde, co to ma być? Tragiczna merytoryka, zupełne zagubienie. Zaśnięcie to coś, co jest swoistym zbawieniem podczas słuchania tejże amatorszczyzny. Serio, ja nie wyrabiam. Dobrze, że Szwajcaria i Mistrzostwa Świata są pokazywane choćby na RaiSport. Póki co, na Polsacie wszystko do poprawki. Absolutnie wszystko. Dodatkowo, szkoda, że stacja będąca sponsorem największej polskiej grupy zupełnie się nie zna na tym, na co idą ich pieniądze.
Teraz przyszedł czas na pojedynczego redaktora. Tego, którego chyba nikt już nie lubi. Mowa o Sebastianie Szczęsnym. Skończ waść, wstydu oszczędź. Czego bym nie obejrzał z udziałem wyżej wymienionego, od razu zmieniam kanał. Powód jest prosty. Pan Sebastian ma wiedzę o sporcie, jak ja o fizyce. Czyli żadną. Wszystko czego się dotyka, to coś, o czym nie ma pojęcia. Komentarz na poziomie wieczorynki, tak jakby uczył podstawówkę podstaw danej dyscypliny. Dla mnie tragedia...
Podobnie jak z jednym z głównych karabinów TVP jest z kilkoma innymi zawodnikami z publicznej TV. Panowie Kurzajewski, Heller i reszta tych, którzy zaczęli odchodzić od sportu po pieniądze, a wrócili zupełnie nieprzygotowani. Ciężko tego słuchać i oglądać. Szkoda, że w ogólnodostępnych kanałach poziom jest widocznie niższy od tych kablowych. Eurosport i Canal + biją na głowę TVP, co pokazuje, że nie liczą się pieniądze, ale chęć i pasja. Takie jest moje skromne zdanie.