środa, 23 października 2013

Turniej nazywany ligą

Nadszedł moment, w którym każdy fan piłki nożnej żyje od wtorku do wtorku. Rozpoczęła się bowiem liga mistrzów. Turniej, który od lat zbiera na stadionach i przed telewizorami miliony ludzi na całym świecie. Największe gwiazdy, kluby. Niestety, coraz częściej wydaje mi się, że piłka zaczyna być tylko dodatkiem. Z kilku względów.



Tak jak już wspomniałem, piłka wydaje się być już tylko dodatkiem. Dodatkiem do czego? Marketingu. Przede wszystkim liczy się pieniądz. Nie wiem jak wam, ale mi przykro się patrzy na to, jak każdy zarząd klubu z wyższej półki myśli o wyniku tylko jako sprawie drugorzędnej. Przede wszystkim ważne jest to, żeby dobrze sprzedawały się koszulki, żeby ludzie kupowali drogie bilety, żeby rozmawiali między sobą, o tym jak ten kiwnął tego, a później sprawdzili jego fanpage na fejsiku. Później zaczynają się podróże w przerwach między sezonami do Korei, Indii i innych egzotyków, aby wcisnąć za krocie suweniry. Skośnoocy przecież chwycą wszystko. Jakaś taka ich natura. Najgorzej jednak patrzy się na cały wyścig finansowy samych graczy. Ten po 80 mln, ten za to chcę 200 tyś tygodniowo. Niestety, później oglądamy symulkę typu Busquets czy Di Maria. Każdy boi się o własne nogi, a gra na maksa jest tylko tam, gdzie największe pieniądze. Sabo i Dornie, nie idźcie tą drogą.



Mimo to, za chwil kilka wezmę coś do picia, jedzenia i przeniosę się przed TV. Włączę któryś z kanałów transmitujących któryś z meczy i nie będę mógł się oderwać od meczu. Nie wiem co wciąż tworzy football tak pięknym. Może po prostu sport wciąż broni się sam? Może jest najzwyczajniej niezniszczalny? Oby. Nie ważne co by się działo, niech zwycięży piłka. Na to liczę w sezonie 2013/2014. Myślę, że wy także.