sobota, 2 listopada 2013

Przykład

Trochę czasu już minęło od mojego pierwszego posta. Końcówka wakacji, nagły przypływ weny i BANG, postanowiłem zrobić coś innego. Zainspirowany Szymonbajkiem zdecydowałem podzielić się swoimi przekonaniami z innymi. Jak widać, było warto. Dlaczego jestem tego taki pewny? Bo usłyszałem od pewnej osoby, która sama oddaję się koszykówce nawet bardziej niż ja kolarstwu, że mam rację. To co robię jest dobre. Według niego. Mimo wszystko, jedno zdanie zawodnika jest dużo bardziej cenne niż miliony słów januszy.



Pewnego dnia po prostu podszedł. Z resztą, jak codziennie. Powiedział wprost, że czyta moje wypociny, że podobają mu się, że właśnie tak chce działać. Nie skłamię mówiąc, że ego wybiło mi gdzieś na pułap stratosfery. Właśnie wtedy poczułem, że jednak daje komuś dobry przykład. Właśnie to najbardziej buduje człowieka. Moment, kiedy ktoś inny powie wprost, że myśli tak samo, że Twoje poglądy są dla niego swoistym oparciem. 

Nie ważne czy jegomość wyląduje w NBA, czy skończy karierę jako gracz TBL. Dla mnie jest mistrzem. Jest zwycięzcą. Wygrał to co najważniejsze, własne życie. Nie ważne jak skończy, ważne że robi to co kocha i w pełni się temu oddaje. Jest zdolny odmówić sobie wszystkiego, tylko po to, żeby zagrać. Róbcie to samo. W tym jest cały sens. "Nie liczą się pieniądze, liczy się ciężka praca. Ile od siebie dajesz, tyle do Ciebie wraca". Z tymi wersami Zbuka pozostawiam was na tą długą, sobotnią noc.