wtorek, 5 listopada 2013

Bukmacher

Nie ma co, praktycznie każdy z nas dał się w to wciągnąć. Mi też się to naprawdę wkręciło. W sumie, zawsze jakoś przyjemniej ogląda się mecze. Na czym jednak polega swego rodzaju fenomen obstawiania meczy? W sumie, wszystko jest zapisane czarno na białym. Każdy to rozumie. No, może nie rozumie, ale wie o co biega.


Jak wiadomo, każdy kibic ma klub/kluby, którym kibicuje. Jest to normalna postać rzeczy. Z czasem, jako zapalony janusz, delikwent wybiera się do najbliższej placówki STS i rzuca parę groszy na swoją drużynę. A co tam, wierzy w nich, to rzuca. Przecież nie ma opcji żeby przegrali. Tak się właśnie zaczyna. Później wchodzą kalkulacje, inne mecze, pogląd na ewentualny zysk. Wszystko się rozkręca. Staje się to pewnym rytuałem. Co tydzień, co weekend trzeba obstawić. Niektórzy nazywają to nałogiem. Cóż, coś w tym jest. Mimo to, póki nie wyrzuca się dużych sum, patrz obstawianie za 2-5 PLN na kupon, nie jest to czymś strasznym. Zawsze lepsze to niż fajki, alkohol czy inne używki. Z resztą, jeśli choć trochę interesujesz się sportem, prędzej czy później dasz się zaciągnąć do pobliskiego buka. Naturalna kolej rzeczy. Co jak co, tak jak już wspomniałem, dodatkowe emocje podczas meczy, które oglądaliśmy dla przyjemności dają sporo innego smaczku.