niedziela, 9 lutego 2014

Odszedł król, niech żyje król!

Wielki dzień za nami. Kamil I Wielki Stoch został Mistrzem Olimpijskim na skoczni normalniej w Soczi! Z resztą, chyba już wszyscy o tym wiedzą, a połowa ludności w RP oglądała to live. Wielki zawodnik, wielka chwila, wielkie emocje... To co nie udało się Adamowi Małyszowi, wyszło jego następcy. Nie jest to jednak dzieło przypadku, a wieloletniej pracy. Tak to wyglądało z mojej perspektywy:

Jako pięciolatek zacząłem oglądać skoki w wykonaniu Adama Małysza. Był to osławiony Turniej Czterech Skoczni. Od tego momentu zaczęła się moja "przygoda" ze skokami. 2002 rok, ZIO w Salt Lake City. Wielkiemu Adamowi, złoto sprzed nosa sprząta Harry Potter, czyli Simi Ammann. Szwajcar wyskoczył wówczas z kapelusza, zabierając Orłowi z Wisły jedyny tytuł, którego brakowało mu, kiedy kończył karierę. Nikt jednak nie był zły. Srebro i brąz Adasia to przecież niezwykły wynik.


Kolejne Igrzyska, Turyn 2006. W polskich skokach pojawiła się nowa postać, Kamil Stoch. Cichutko, z tyłu stawki skakał sobie w spokoju młody chłopak, który marzył o medalach. Co jednak pamiętam przede wszystkim z Pragelato? Niezłe skoki Adama, wygraną Bystoela i prowadzenie Vasillieva po 1 serii, victorię Morgiego o 0,1 pkt nad Koflerem i w sumie na tym się kończy. Niewiele, ale zawsze coś. Ważniejsze jest jednak to, co przyszło później. MŚ w Sapporo i 11 oraz 13 miejsce Kamila, które już wtedy cieszyły mnie równie mocno, jak złoto Małysza. Wtedy też (po LGP 2007) powstał filmik o nadziejach polskich skoków, który stworzyłem wraz z moim kuzynem. Po dzisiejszych zawodach (7 miejsce Macieja Kota) w 100% utwierdziłem się, że miałem rację. 

2009 to 4 miejsce Stocha na MŚ w Libercu, przy słabych skokach Adama. W sumie, jakoś to przeszło bez większego echa. Rok 2010 to już IO w Vancouver. Niezwykłe IO. Wielki powrót Adama (2 srebra) i kolejne knock-outy Simiego Ammanna. Pamiętam także, że w obu konkursach układ podium był identyczny. Ammann, Małysz, Schilerenzauer. 


Sezon 2011, ostatni Adama Małysza, a pierwszy Kamila na szczycie. Właśnie wtedy odbyły się najlepsze, jak dla mnie, w historii mistrzostwa świata. Oslo miało swój klimat. Brąz Adama i 6 miejsce Kamila (odpowiednio duża/mała skocznia) były pierwszym znakiem tego, że rośnie nam nowy mistrz, a stary odchodzi godnie. Dodając do tego 3 wygrane Stocha, mamy komplet sezonu 2010/2011. 

Następny przystanek, Val di Fiemme. Świeże, jeszcze pachnące złoto na MŚ na dużej skoczni. po 10 latach od wielkich konkursów Małysza. Może nie było to wielkie KO, ale za to jak ważne. Mieliśmy już kolejnego mistrza świata.

Teraz przyszedł czas na Soczi. Kamil jest już zdecydowanie najlepszy na świecie. Udowodnił to dwoma niezwykłymi skokami. Rywale mogli tylko się przyglądać, jak frunie on na mniejszym obiekcie w Esto-Sadok. Wielu mówi o tym, że spełniło się jego największe marzenie. Nie tylko jego, moje również. Czekałem na złote igrzyska od początku. Doczekałem się tego w wykonaniu zawodnika, w którego wierzyłem od początku i od początku z nim byłem. Jako kibic. Wynagrodził mi to. Teraz czas na kolejne marzenie. Medal w drużynie. Jest to w zasięgu naszych chłopców. Stochi 2014, trwaj!