poniedziałek, 17 lutego 2014

Od bohatera do zera, czyli atak cebulaków

Wiedziałem, że tak będzie. Wystarczył jeden konkurs, w którym rozbudzone apetyty polaków zostały nienasycone. Zaczęło się psioczenie, narzekanie, wyzywanie, oczernianie, etc. Ludzie, ogar! Wiadome było, że rywale są mocni. Wiadome było, że będzie bardzo ciężko o medalową pozycję. Wiadome było, że w tym sezonie jesteśmy czwartą siłą na świecie. Mimo wszystko, mamy przecież wielkiego Kamila, który nie może skoczyć nawet 0,5 metra bliżej od kogokolwiek, reszta to przecież zwycięzcy i zawodnicy z top 10 pucharu świata...


Ba, narzekanie na Kamila to jeszcze pikuś. Wystarczy popatrzeć na to, jak potraktowany został Pietrek Żyła. Chłopak, który przed Igrzyskami skakał na treningach w Wiśle i Szczyrku bardzo dobrze, czując to, czego się od niego oczekuje, po prostu się podpalił. Od Willingen widać było, że to nie jest ten spokojny Piotrek. Z resztą, najlepszym tego przykładem jest wyraz jego twarzy po drugim dzisiejszym skoku. Ktokolwiek pamięta tak napompowanego Żyłę? Ja na pewno nie. Czy ktoś widział smutnego Kamila w Soczi? Do dzisiaj wydawało się to niemożliwe. Oni też chcieli, po prostu nie wyszło. Kocur oddał 2 solidne skoki, Wiewiór zawalił pierwszy, Janek 2 razy strzelił to co potrafi, Kamil indywidualnie byłby dzisiaj 3. Czy to są złe wyniki? W żadnym wypadku. Mimo to 3/4 januszy, przez następne kilka dni będzie mówić o tym, że ten mógł tutaj skoczyć tyle dalej, a ten tutaj o tyle spóźnił na progu, a ten znowu z pozycją dojazdową kombinował. Niestety, przy sukcesie zawsze wyrasta grono znaffcuf sezonowców, którzy znają się najlepiej na wszystkim. Chłopaki, współczuje wam. Jednocześnie jestem z wami i wiem, że tworzycie coś, co jeszcze nie raz przysporzy nam ogromnie wiele radości, łez szczęścia i dumy.