wtorek, 8 kwietnia 2014

Indywidualizm

Tym razem polecę trochę filozoficznie, ale ciśnie mnie ten temat od dłuższego czasu. Było już o podejściu do życia, wolności, własnym zdaniu. Teraz podrzucam coś bardzo silnie z tym powiązanego, lecz nie identycznego. Wszystkie cechy wypisane tutaj charakteryzują klasycznego indywidualistę. Nie to jednak jest trzonem prywatnej filozofii pozwalającej na spełnienie się. Lekko to zawiłe, ale mam nadzieję, że wszyscy załapią.


Wcześniej pisałem tylko o swoistym buncie, mającym uchronić człowieka od zapadnięcia w społeczną przeciętność. Teraz przekazuje info o tym, jak do tego dojść.
Wszędzie, z biegiem czasu, pojawiają się przeróżne "problemy", które dotyczą "każdego". Podobno. W końcu obchodzić nas musi sytuacja w Argentynie, napierdzielanie się ciapasów w Sudanie, czy wybuch petardy na jednej z ulic Antananarywy. Jesteśmy przecież globalną wioską, w której każdy każdemu jest potrzebny. W końcu człowiek stworzony jest do życia z drugim człowiekiem. Co z tego, że nigdy nie widziałeś go na oczy, pewnie się z nim nie dogadasz, itp. Nikt sam sobie nie poradzi, a Ty jesteś zbawicielem!


"Who cares" - jedno zdanie, które przez wiele lat mnie prowadzi. Powyższa sytuacja jest tylko jedną z wielu, które mógłbym przedstawić. Ludzie już dawno przyjęli regułę "zapewnij sobie to co trzeba, myśl o przyszłości, rób to, co należy". Bardzo wzniosłe, ale kompletnie nie trafione. Idąc tym tropem, aktualnie powinienem czytać książki, za jakieś 4-5 lat się ożenić, potem zbudować dom, etc. Czy tak będzie? Nie sądzę. Nie ma większej wartości niż wolność. Moją wolnością jest moje zdanie i moje podejście do życia. W duszy mam to, czy ktoś mi przyklaśnie, kiedy w wakacje odwalę jakąś misję życia. W duszy mam to, czy mam pewną przyszłość. W duszy mam to, co wciąż radzą mi inni. Zrobię tak, jak zechcę. Może i zalatuje egocentryzmem, ale od kiedy własna osobowość jest złem?

Moim życiem jest samotne przemierzanie różnych szos, fascynacja naturą, miłość do gór i sportu. To co jest tu gdzieś poza tym? Nie obchodzi mnie. Dlaczego? Mam świadomość, że życie oparte na czymkolwiek innym jest kompletnie bezsensowne. Co to egzystencja, kiedy jesteś murzynem propsującym zdanie innych, robiącym jak beduin coś, w czym czuje się gorzej niż źle. No tak, zapomniałem. Co ludzie powiedzą? Znowu będą się nabijać, gadać bzdety, nawoływać do zmiany poglądów.
Każdy ma swój prywatny plan. Każdy ma swoje życie, którym kieruje. Nie bez powodu od dawna nie oglądałem żadnych wiadomości. Nie bez powodu nie słucham innych, kiedy mówią mi o tym, co robię źle. Jakim prawem to określają? Może dla mnie to jedyna przyjemna rzecz na świecie?
Kiedyś wszyscy umrzemy. Nie chcę kopnąć w kalendarz ze świadomością, że nie byłem sobą przez tyle czasu. Dlaczego więc wszyscy robią to co trzeba? Zakończę jednym z ulubionych cytatów, "nie rozwijam się w tempie społeczeństwa, bo straciłbym istotę mego człowieczeństwa, wolność".