poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Dlaczego żużel umiera

W ubiegłą sobotę miało miejsce GP Europy w Bydgoszczy. Jak każdy piknikowy kibic speedwaya postanowiłem włączyć swój odbiornik i obejrzeć dokonania 16 jeźdźców. Niestety, już od początku moje oczy ujrzały ogromną biedę... Na dożynkach w Wypizdowie górnym zobaczyłem więcej osób niż na trybunach podczas walki o mistrzostwo świata. Tragedia...

Biednie, oj biednie. Wszyscy dookoła krzyczą, że to ze względu na drogie bilety, brak Golloba w GP, spór One Sport z BSI. Jak dla mnie jednak, SGP po prostu traci swój smaczek, a powodem tego jest wszechobecny popęd za kasą.

Odkąd One Sport przejęło organizację IME, cały żużlowy świat przewrócił się do góry nogami. Powód? Szastanie zielonymi na prawo i lewo. Co prawda, BSI również popisało się kilkoma głupimi zagrywkami, jednak całe zamieszanie, które rozpoczęło się w 2013 roku jest powodem działań polskiej organizacji. Nikt bowiem nie potrafi zrozumieć, że mistrzostwa Europy to niższa ranga zawodów niż mistrzostwa świata. Cóż jednak z tego, kiedy każdy wie o tym, że światem rządzi pieniądz. Właśnie w taki sposób, SGP straciło 2 zawodników. Zwyczajnie poszli oni tam, gdzie są większe zarobki rezygnując z walki o MŚ. Mowa oczywiście o Gollobie i Sayfutdinovie, których nie dane nam jest oglądać w kolejnych rundach Grand Prix. 


Zaaferowane rzekomą potrzebą reform BSI wprowadziło od 2014 roku kompletnie bezsensowne nowości. Nie licząc zmiany doskonałego soundtracku, największym błędem jest wprowadzenie numerowej dowolności. Żużel to nie motocross, tutaj zawsze utrzymywało się pewne tradycje. Niestety, ze względu na finansowy atak ze strony SEC, włodarze BSI postanowili zaniechać przyznawania numerów zawodnikom. Już teraz tęsknie za czasami, kiedy GP było czymś więcej niż turniejem, a numer przyznany przez organizatora był największą świętością i szpanem...