sobota, 17 stycznia 2015

Zazdrość

Jakieś 40 godzin temu wróciłem z kolejnego tripa. Wszystko spoko, zbiłem kilka pion, zamieniłem kilka zdań z tymi, którzy zostali w domach. Z bomby też usłyszałem kilka ciekawych zdań o tym, co pod moją nieobecność się mówiło. O ile wszystkim znane obrabianie dupy nie jest wcale niczym nienormalnym, o tyle gadanie na zasadzie "Znowu gdzieś był, co za fajfus" jest czymś skrajnie idiotycznym.


Poziom cebulowej zazdrości ludzi, młodych, absolutnie rozwala mi system. Do tej pory z podejściem "jeśli ja nie mogę, to on też nie" spotykałem się tylko wśród ludzi nieco starszych, którzy pamiętają jeszcze skrajny komunizm panujący na terenie naszego kraju. Jak się jednak okazuje, również u roczników '90 można spotkać bardzo wiele osób, które w podobny sposób patrzą na świat. Pytanie tylko, skąd takie podejście do życia?

Wydaje mi się, że wszystko to spowodowane jest kilkoma aspektami. Po pierwsze, każdy z osobna (z napinaczy) jest częścią wyścigu szczurów za hajsem, pracą itd. Po drugie, każdy, kto nasiąknął cebulową kulturą musi być najważniejszy, najwyżej ustawiony, mieć najwięcej hajsu i doświadczenia. Ogólnie rzecz biorąc, każdy musi być nadczłowiekiem rządzącym innymi. Dlaczego? Bo tak. Jest to najwyższy poziom gówna jaki tylko może istnieć. Nie powoduje to bowiem rozwoju, a tylko utrudnia życie tym, którzy chcą coś zrobić. Skoro Tobie nie wychodzi, to aby znów poczuć się lepszym należy tego "lepszego" zdusić i zniszczyć. Debilizm.

Teraz czekam tylko na ukryte komentarze typu: "Pewnie bananowy dzieciak", "I tak nic nie osiągnie", "Do roboty by się wziął", "W dupie się poprzewracało" i tak dalej. No cóż, niektórzy chyba mają kompleksy większe od rozmiaru buta Shaq'a O'Neila. Ale co poradzisz...