sobota, 10 stycznia 2015

To jeszcze rap, czy coś innego?

Od wielu lat mam przyjemność słuchać rapu. Nie zwracam uwagi czy jest to wersja polska, niemiecka, amerykańska, francuska czy etiopska. Zwyczajnie słucham tego typu muzyki. Często zdarzało się, że mi leżeli artyści, którzy innym nie pasowali i odwrotnie. Tym razem jednak zgodnie z kilkoma ziomkami stwierdzam, że obecny fanbase pewnego jegomościa ma uszy w dupie. No bo jak można słuchać "rapsa" podpisującego się ksywą Pro8l3m? 

Od początku mówiono mi, że liczy się technika, styl, własna, wyjątkowa umiejętność, rytmiczność (trafienie w beat) itp. Mówiono też, że ewentualne niedociągnięcia w pewnej kwestii można zniwelować innym skillem, wypracowanym do perfekcji. Tak jest między innymi u Kę, który mimo wypadania z beatu potrafi w kosmiczny sposób zaczarować nawijką. 
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja z Pro8l3mem. Ten gość nie dość, że nie ma zupełnie flow, to jeszcze nie potrafi porządnie skleić dobrze brzmiących i sensownych wersów. Jego niezwykły talent jest wart mniej więcej tyle samo co ten Bonusa BGC, czy Pikeja. Zupełnie nie rozumiem hype'u jakim został ostatnio obdarzony. Żenua.