wtorek, 7 października 2014

Kiedy nastała ciemność

Niedziela, 5 października 2014. W rewanżowym meczu Polskiej 2. Ligi Żużlowej, na stadionie w Ostrowie, miejscowa Ostrovia podejmuje Wandę Kraków. Nie wszystko układało się po myśli gospodarzy, którzy musieli odrobić stratę 18 punktów z pierwszego spotkania. Ba, po 6 biegu wydawało się, że większe szanse na awans ma drużyna Wandy, która rozgryzła tajniki granitowej nawierzchni na miejskim. Jednak nagle, tak po prostu puff, na drugim łuku zgasły światła.


Wielu pewnie dokładnie zna tą historię. W końcu zrobiło się o niej naprawdę głośno. Czas jednak na przejście nie do samego wydarzenia, ale przyczyny i skutków. Pierwsza teoria mówi o tym, że to jeden z głównych bezpieczników na stadionie zwyczajnie strzelił. Podobno, według kibiców z Ostrowa, światło wysiadło także w parku za sektorem gości. Dziwne jednak, że elektrownia nie odebrała żadnych innych oznak awarii. Po przebadaniu skrzynek, elektryk - zawodowiec, w wywiadzie dla lokalnej TV stwierdził, że był to problem związany z... niechlujnie podłączoną instalacją. Ta, jasne.
Druga opcja, jak dla mnie bardziej prawdopodobna - światło wyłączono celowo. Wynik taki troszkę nie teges, Dryml odwieziony do szpitala, pod nogami prezesa Wodniczaka zaczął palić się grunt. Trzeba było sobie jakoś z tym poradzić. Od dawna znajome jest krętactwo działaczy z Ostrowa. Nie tak dawno przecież upadał klub, który korupcyjnie działał lepiej niż szajka Fryzjera. 

Pytanie tylko, po co? Czemu znowu nacisk na awans do wyższej klasy rozgrywkowej jest wart oszustwa? Czemu znów musi cierpieć sport? Czy naprawdę w tym wszystkim chodzi tylko o to, aby się porządnie nachapać? Niektórzy naprawdę nie mają pojęcia co to sport. No ale przecież wszystkim rządzi hajs. Jedynie szkoda mi kibiców, którzy palą się aktualnie ze wstydu, bo prezesina ich klubu postanowił oszukać całą żużlową Polskę.