piątek, 27 lutego 2015

Halooo... Łymbledon!

Nazwanie mnie wielkim kibicem tenisa to spore nadużycie. Nie jestem też specjalistą w dziedzinie życia młodzieży w latach '30, czy Powstania Warszawskiego. Jestem jednak dziennikarzem, który niedawno zaczął swoją przygodę z zawodem, w którym przez lata pracował Bohdan Tomaszewski. Niestety, od dzisiaj musimy radzić sobie bez niego.


W tym roku, ten niezwykły człowiek skończyć miał 94 lata. Nie trudno wyliczyć, że przeżył ogromnie wiele. Od rządów Endecji, przez Sanację, II Wojnę Światową, Powstanie Warszawskie, lata komunizmu, aż do dzisiejszej wolności (jaka jest, taka jest, ale to jednak wolność). W latach młodości był wicemistrzem Polski juniorów w tenisie, służył w AK, a potem został jednym z najlepszych (o ile nie najlepszym) sprawozdawcą w historii Polski. Jego sposób komentowania, umiejętność posługiwania się w niezwykły sposób polszczyzną, ogromna wiedza, ale i doświadczenie. Jednym słowem, legenda.


Od małego dziecka darzyłem Pana Bohdana niewyobrażalnym szacunkiem. Wszystkie mecze, które miał przyjemność komentować za mojego życia oglądałem z ogromnym zainteresowaniem. Najbardziej jednak zapadła mi w pamięć sytuacja z Belwederu, kiedy to po Wimbledonie 2013 spotkał się on z prezydentem, Agnieszką Radwańską, Łukaszem Kubotem i Jurkiem Janowiczem. Tomaszewski opowiedział swoją historię, w której przypomniał swoją, niestety krótką, karierę zawodniczą, to, jak jego koledzy tenisiści umierali na wojnie i jak przez lata czekał, aż Polak lub Polka wygra najpiękniejszy turniej na świecie. Cieszę się niezmiernie, że jeszcze za jego życia Isia zaliczyła finał, a panowie zaszli tak daleko. Jednocześnie obowiązkiem jest obejrzeć dzisiaj relację z meczy Wojciecha Fibaka z komentarzem Pana Bohdana. Zdecydowanie.



Co teraz? Płakać z pewnością nie będziemy. Fale ogromnego szacunku w kierunku tej niezwykłej osoby płynęły przez wiele lat i płynąć będą na wieki. Nam, dziennikarzom pozostaje brać przykład. Wiecznie pilnować uśmiechu na twarzy, robić to co się kocha i żyć tym z całych sił. Swoją pracą pozostawił nam ogromnie dużo porad co do prezencji i warsztatu dziennikarskiego. W końcu był również idealnym przykładem prawdziwego dżentelmena.


Jest jednak pewien mankament, który niezmiernie mi przeszkadza. Przeglądając internety zauważyłem, że ogromny procent młodych nawet nie zna najwybitniejszej postaci polskiego dziennikarstwa sportowego. Boje się o to, kto będzie pracował na moją emeryturę.
Niezależnie od tego, czy interesujesz się sportem, postaraj się pokazać młodym kto to Bohdan Tomaszewski. Oni nie będą już mieli okazji posłuchać jego głosu, czy spotkać się z nim. 


Panie Bohdanie, dziękuje!

3 komentarze:

  1. Niesamowity człowiek, szacunek dla niego!

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, wielu młodych, a w tym i ja, nie zna tego człowieka nie tylko z wyglądu, ale i nazwiska. Jednak Ci, którzy interesują się sportem z pewnością szybko go skojarzą. Ale jak wspaniały człowiek by nie był, jego znajomość zależy głównie od dziedziny, którą się zajmuje i którą interesują się inni ludzie.

    Niemniej jednak pamięć i szacunek należy się panu Bohdanowi Tomaszewskiemu. Aby być dobrym komentatorem trzeba w równym stopniu kochać sport, co zawodnicy, a pasji zdecydowanie mu nie brakowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć sam mam jeszcze spore zaległości, staram się cały czas uzupełniać swoją wiedzę na temat wielkich Polaków. Nie wiem jak sytuacja wygląda w Twoim wypadku, ale cieszę się bardzo, że od dziś będziesz wiedział kim był Bohdan Tomaszewski, a był przecież największym dziennikarzem sportowym w historii naszego kraju. Ba, był jedynym dziennikarzem, któremu ani jednego słowa nie chciał wtrącić ani gwiazdor Szpakowski, ani Szaranowicz, nie mówiąc już o młodszych dziennikarzach. Dla wielu był największym polskim sprawozdawcą niezależnie od dziedziny. Dla ogromnej grupy osób stawiany zaraz obok Władysława Bartoszewskiego. Magik mikrofonu.

      Usuń