No dobra, byłem sobie w górach. Byłem sobie bez neta, większego kontaktu z kimkolwiek, taki odludek. Ba, było mi z tym świetnie. W czym jednak tkwi tajemnica? W tym, że w takich momentach życie zaczyna zwyczajnie być życiem. Zaczęło się filozoficznie, ale teraz trzeba przejść do sedna.
Było to tak. Jakoś 5 lipca wsiadłem w auto i kuna w góry. Jedynym moim sprzętem był telefon, z wiadomych przyczyn, w górach potrzebny. Wbiłem, ogarnąłem to i owo, żeby od poniedziałku być gotowym na czystej krwi rozpizdziel. Rano rower, potem Tour de France, wieczorem jakiś milutki chilloucik i sen o ogarniętej porze. Bez męczenia się przy fejsikach, naparzania w gierki etc. Najzwyczajniej w świecie przypomniałem sobie jak to chodzić spać kwadrans po jedenastej. Uwierzcie mi, piękne uczucie.
Żyłem sobie tak, że już w pierwszych dniach odwaliłem kilka przyjemnych misji. Zwiedziłem wszystkie okoliczne lokalsy, przejechałem góry wzdłuż i wszerz, nie czułem zmęczenia kręcąc po 3-4 godziny dziennie. Nic mi nie przeszkadzało, czułem powiązanie z naturą. Wszystko było piękniejsze, spokojniejsze, bardziej miłe i otwarte. Ba, nawet ludzie wydawali mi się jacyś serdeczni.
Nie było problemu ze snem, nie było problemu z kontaktami z innymi, nie było problemu z brakiem czasu na cokolwiek. Jeśli chciałem odpocząć, siadałem i odpoczywałem. Jeśli czułem potrzebę wymęczenia się, robiłem wszystko, żeby się wymęczyć. Jeśli chciałem zupełnie odciąć się od cywilizacji, leciałem z laczka w góry, gdzie nawet telefon wariował ze względu na strefę nadgraniczną. Ba, do tego jeszcze na szlaku ciężko było spotkać kogokolwiek. Miód malina.
To, że żyłem sobie bez żadnych zmartwień nie znaczy, że wszystko poszło cudownie i idealnie. Nic z tych rzeczy. Dwa razy w ciągu dwóch dni szlag mi trafił koło, przy czym raz musiałem iść boso 15 km, narażając się na promienie słońca i rozgrzany asfalt. Nie zmienia to jednak faktu, że za to wszystko kocham to miejsce. Jest boombap, to jest najważniejsze. Odpocząłem, wylogowałem się do życia. Pod koniec drugiego tygodnia strzeliłem sobie Świebodzin v2, a pod koniec trzeciego skręciłem roadtripa. Świat jest piękny.
Wiele osób powtarzało mi, że zamiast tam jechać, powinienem ogarnąć sobie jakąś robotę, zarobić hajs i wgl. Przecież ten i tamten robi tu i tam, zarabia tyle i tyle. Ja się pytam i co z tego? Mają hajs i co z nim zrobią? Przepalą, przepiją, przećpają, nic więcej. Ja wolę żyć po swojemu, zgodnie z tym, co mi w duszy gra. Nie bez powodu zgadzam się z maksymą Live Your Dreams. O tym jednak w najbliższej przyszłości. Teraz chcę przekazać jedno. Wyłączcie komputery, wyjdźcie z domu, dajcie sobie szansę na to, aby poczuć się szczęśliwymi tylko dlatego, że żyjecie.
Nie było problemu ze snem, nie było problemu z kontaktami z innymi, nie było problemu z brakiem czasu na cokolwiek. Jeśli chciałem odpocząć, siadałem i odpoczywałem. Jeśli czułem potrzebę wymęczenia się, robiłem wszystko, żeby się wymęczyć. Jeśli chciałem zupełnie odciąć się od cywilizacji, leciałem z laczka w góry, gdzie nawet telefon wariował ze względu na strefę nadgraniczną. Ba, do tego jeszcze na szlaku ciężko było spotkać kogokolwiek. Miód malina.
To, że żyłem sobie bez żadnych zmartwień nie znaczy, że wszystko poszło cudownie i idealnie. Nic z tych rzeczy. Dwa razy w ciągu dwóch dni szlag mi trafił koło, przy czym raz musiałem iść boso 15 km, narażając się na promienie słońca i rozgrzany asfalt. Nie zmienia to jednak faktu, że za to wszystko kocham to miejsce. Jest boombap, to jest najważniejsze. Odpocząłem, wylogowałem się do życia. Pod koniec drugiego tygodnia strzeliłem sobie Świebodzin v2, a pod koniec trzeciego skręciłem roadtripa. Świat jest piękny.
Wiele osób powtarzało mi, że zamiast tam jechać, powinienem ogarnąć sobie jakąś robotę, zarobić hajs i wgl. Przecież ten i tamten robi tu i tam, zarabia tyle i tyle. Ja się pytam i co z tego? Mają hajs i co z nim zrobią? Przepalą, przepiją, przećpają, nic więcej. Ja wolę żyć po swojemu, zgodnie z tym, co mi w duszy gra. Nie bez powodu zgadzam się z maksymą Live Your Dreams. O tym jednak w najbliższej przyszłości. Teraz chcę przekazać jedno. Wyłączcie komputery, wyjdźcie z domu, dajcie sobie szansę na to, aby poczuć się szczęśliwymi tylko dlatego, że żyjecie.