sobota, 15 listopada 2014

Niedźwiedzie bez pazurów


Drużyna Kolejarza Rawicz to idealny przykład zespołu, który atakując zaplecze Enea Ekstraligi próbuje pokonać zbyt wysokie progi. Mimo, iż dopingować należy każdemu ośrodkowi żużlowemu w Polsce, trzeba przyznać, że zespół z południa Wielkopolski jest najbardziej sztucznym tworem w naszym kraju w obecnych czasach.



Składa się na to kilka aspektów. Przede wszystkim, na mecze w mieście znanym przede wszystkim z więzienia i otaczających go (o zgrozo) bulwarów Jana Pawła II, chodzi ledwie kilkaset osób. Jest to zdecydowanie najmniejsza liczba fanów w całej Polsce. Nie ratuje sytuacji fakt, że wielu z nich pamięta jeszcze czasy Floriana Kapały. Dodatkowo, ciężko jest także o pokaźnych sponsorów, gdyż żadna duża firma w promieniu około 50 kilometrów od Rawicza nie postawi na najniższą klasę rozgrywkową, mając pod nosem potencjał reklamowy leszczyńskiej Unii. Warto też zauważyć, że niedźwiadki wypuściły bardzo niewielką liczbę wychowanków. Wiadomo jednak, że mimo niezbyt wielkiego potencjału, prezes Cieślak, za wszelką cenę chce przenieść wszystkie możliwe imprezy do Rawicza. Finał Złotego Kasku, półfinały IMP itp. miały już miejsce. Kto wie, może w przyszłości przyjdzie czas na IMŚJ, czy GP?



W ostatnich latach, Kolejarz kilkukrotnie atakował I ligę. Niestety, atak ten kończył się mniejszym lub większym blamażem. Wielu kibiców żartowało nawet, że rawiczanom bliżej do Chrystusa niż żużlowców, gdyż jeżdżą na tych samych osiołkach, co osobnik Jezusowy spod Jerozolimy. W żadnym wypadku nie chce tutaj ubliżyć któremukolwiek z zawodników, którzy reprezentowali Kolejarza w tamtych czasach. Więcej uwagi skierowałbym na fakt, że klub z Rawicza nie był w stanie zapewnić najemnikom odpowiednich aneksów finansowych, pozwalających na budowę porządnego zaplecza sprzętowego.




Przykro o tym mówić, ale niestety tak to wygląda. Mimo ogromnych starań Pana Cieślaka, w Rawiczu nie będzie dane zobaczyć wielkiego speedwaya, jeśli chodzi o rozgrywki ligowe. Niestety, waleczne niedźwiedzie są tylko posłusznymi miodojadami pokroju Kubusia Puchatka. Pozostaje tylko wierzyć, że w dalekiej, a może i tej niedalekiej przyszłości na stadion przy ul. Sportowej przybędą tysiące kibiców, gotowe na dopingowanie swojego lokalnego klubu. Póki co jednak należy włożyć to między bajki.