Przeskakując kolejne poziomy edukacji mam przyjemność przemykać pomiędzy różnymi grupami ludzi. Dziwi mnie jednak, że z rzekomo narastającym poziomem wiedzy i inteligencji, ludzie są coraz bardziej zasępieni. Ma to jednak podłoże tylko i wyłącznie w ich psychice. Wskazanie napiętego spalacza, który marzy tylko o wielkiej karierze jest łatwiejsze niż znalezienie w internetach kretyńskiej foty Miley Cyrus.
Za każdym razem, kiedy próbujesz z nimi porozmawiać, zaczynają rzucać w Twoją stronę frazesami mówiącymi o tym, jak to ważna jest ambicja, że tylko wielki sukces się liczy etc. Kiedy próbujesz wyciągnąć ich na mecz, piwo, imprezę, za każdym razem odpowiedzą, że nie mają czasu, bo przecież sprawa x się nie załatwi. Poza tym, czas to pieniądz i wolą go wykorzystać do rozwoju własnych umiejętności w danej dziedzinie zamiast marnować go z takimi ludźmi bez perspektyw jak my. Kiedy jednak któregoś dnia trafisz na ich słabszy dzień i zapytasz, czy są szczęśliwi i lubią to co robią, odpowiedź zawsze będzie przecząca.
Niestety, im wyższy poziom wtajemniczenia w sferę karier, tym mniejsze szczęście pojedynczych jednostek. Mało kto z tych, którzy "pracują na swój sukces" dostrzega to, że tak naprawdę małe rzeczy mają największy wpływ na to jak się czujemy i kim jesteśmy. Nie wytwarzając w sobie wielkiej napinki na to, że musimy być kimś, pozwala nam działać na najwyższych obrotach. Należy pamiętać, że przy przesadzonej pracy nad jakąkolwiek ze swoich pasji, zawsze przyjemność będzie zatracona, a radość zamieni się w niechęć. Ja, od małego dzieciaka, chciałem być wielkim dziennikarzem. Czy to marzenie się spełni? Cholera wie. Rozpocząłem jednak od podrzędnych tytułów, żeby w wieku lat kilkunastu mieć świadomość tego, że coś już liznąłem. Pół roku temu naszła mnie ochota na coś innego, więc zacząłem pisać dla pewnych ogólnopolskich portali. Co będzie dalej? Nie mam bladego pojęcia. Mam jednak świadomość, że moja własna kreatywność pobudzona jest do granic możliwości.
Ograniczając się do pewnych dróg karierowicza zatracamy całą swoją wolność. Nie działamy wtedy jako odrębna jednostka budująca coś innego, ale jako bezmózga masa, która nie robi ze swoim życiem absolutnie nic. Jedyną drogą na stuprocentowe otwarcie własnego życia jest działanie takie, jakie podpowiada nasze wnętrze. Pozwól żyć sobie, a nie umysłowi przepełnionemu dekadenckich przeświadczeń z zewnątrz.